52-letni architekt Bruno Travalja z New Jersey zginął na miejscu po tym, jak spadł z dachu 48-piętrowego wieżowca na Manhattanie. Mężczyzna wychylił się i przykucnął, w momencie gdy wykonywał pomiary. Kiedy się podnosił, prawdopodobnie zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę. Wypadł przez barierkę i runął na ziemię. Ojciec trójki dzieci miał na sobie uprząż ochronną, która jednak nie była do niczego przymocowana. - Uwielbiał pracować w terenie, nigdy nie czuł strachu. Kochał pracę na wysokościach - mówi w rozmowie z "New York Post" jego 16-letnia córka Taylor.
Wieżowce na Manhattanie Google Maps