Brock Turner, skazany za gwałt na pół roku pozbawienia wolności, wyjdzie wcześniej z więzienia. Sąd zdecydował, że spędzi za kratkami jedynie 3 miesiące ze względu na "dobre sprawowanie" - donosi "Chicago Tribune".
20-letni Brock Turner, student prestiżowego Uniwersytetu Stanforda w USA, został skazany na karę więzienia po tym, jak w 2015 roku zgwałcił nieprzytomną dziewczynę. Zarówno on, jak i jego ofiara pili wcześniej alkohol. Dziewczynę uratowało dwóch mężczyzn, którzy jechali przez uniwersytecki kampus na rowerach. Mimo ciemności zauważyli, że za śmietnikiem dzieje się coś niepokojącego. Złapali przestępcę i wezwali policję.
Turnerowi groziło nawet 14 lat więzienia, ale ostatecznie dostał karę pół roku pozbawienia wolności i dozór. Sędzia tłumaczył, że wyższa kara mogłaby mieć "zgubny wpływ" na 20-latka. Sąd orzekł również, że Turner będzie zarejestrowany jako napastnik seksualny na resztę życia, weźmie też udział w programie terapeutycznym dla takich osób.
Wyrok zbulwersował opinię publiczną na całym świecie, tak jak i słowa ojca oskarżonego, który przekonywał, że jego syn "nie powinien iść za kratki za 20 minut akcji" (pisaliśmy o tym na Gazeta.pl). Teraz oburza ich decyzja o przedterminowym zwolnieniu 20-lata. Wiele osób domaga się odwołania sędziego Aarona Persky'ego z urzędu. Prof. Michele Dauber, wykładowczyni na Uniwersytecie Stanforda i znajoma rodziców zgwałconej dziewczyny, chce zebrać 80 tys. podpisów pod swoim wnioskiem, żeby wszcząć procedurę odwołania sędziego.