Piątkowa próba przejęcia władzy przez wojsko w Turcji prawdopodobnie zakończy się niepowodzeniem. Na kilka godzin władzę przejęło wojskowa "Rada Pokoju". Jej celem było przywrócenie porządku demokratycznego", praw człowieka, wolności i rządów prawa.
W związku z próbą zamachu stanu zatrzymano już niemal 3000 osób. Prezydent Recep Erdogan wrócił do kraju i zapowiedział, że uczestnicy próby obalenia rządu zapłacą wysoką cenę.
Jak stwierdził prezydent, za zamachem stanu stoi muzułmański duchowny Fethullah Gulen, przebywający od 15 lat w Stanach Zjednoczonych założyciel szkół i organizacji pozarządowych. To jego rozkazy mieli wykonywać puczyści, a przynajmniej tak twierdzi Erdogan.
Gülen do 2013 r. był bliskim sojusznikiem prezydenta Turcji. Potem Erdogan oskarżył go o spisek i inicjowanie śledztw ws. korupcji w tureckim rządzie.
Obecnie muzułmański duchowny i myśliciel jest podejrzewany w Turcji o kierowanie zorganizowaną grupą terrorystyczną i próbę obalenia rządu, władze domagają się ekstradycji Gülena ze Stanów Zjednoczonych. Duchowny wcześniej zaprzeczał, że zależy mu na obaleniu prezydenta.
Według ekspertów nauczanie ruchu Fethullaha Gulena to mieszanka sufickiego mistycyzmu z ideą harmonii między ludźmi, przy jednoczesnym promowaniu islamu otwartego na edukację i dialog międzyreligijny, co zapewniło mu miliony zwolenników.
Tureckie siły zbrojne przeprowadzały przewroty wojskowe w 1960 i 1980 r. W 1971 r. i 1997 r. turecki rząd upadł głównie po publicznych żądaniach wojska.
Tureckie Siły Zbrojne to jedna z największych sił militarnych na świecie. Większość wojskowych czuje się spadkobiercami świeckiego państwa tureckiego ustanowionego przez Mustafę Kemala Atatürka.
Obecnie urzędujący prezydent Recep Tayyip Erdogan jeszcze jako premier Turcji z ramienia Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w latach 2003-2014 nie był przychylny wzmacnianiu pozycji wojska. W 2014 r. wygrał wybory prezydenckie, co pozwalało mu na dalsze osłabienie roli sił zbrojnych w polityce na rzecz rządu i służb cywilnych.
Erdogan ma wśród wojskowych wielu wrogów. Przyczyniła się do tego m.in. afera Ergenekon, która wybuchła w Turcji dziesięć lat temu, a której efekty widoczne są jeszcze dzisiaj. Według tureckiej prokuratury, oficerowie armii, policji i służb specjalnych mieli powołać tajną organizację mającą na celu destabilizację kraju i obalenie rządu AKP.
Około trzystu byłych i czynnych żołnierzy zostało skazanych na kary więzienia, w tym na dożywocie. Jak się okazało, oskarżenia były w większości fałszywe. W kwietniu 2016 r. sąd najwyższy uznał, że nie udowodniono istnienia tajnej organizacji i anulował wyroki.
To tylko jedna z prób usunięcia wojska w cień. W nocy z 12 na 13 lipca 2013 roku parlament Turcji zmienił rolę sił zbrojnych. Politycy usunęli zapisy umożliwiające siłom zbrojnym interwencję w sprawy wewnętrzne państwa. Stąd eksperci nie są zaskoczeni próbą przewrotu wojskowego, do jakiej doszło w piątek.
- Dziwne nie jest to, że w Turcji jest zamach stanu, ale że jest tak późno. Rządząca AKP od lat robiła wszystko, by osłabić rolę armii, która wcześniej była wentylem systemu - skomentował wydarzenia dziennikarz Witold Szabłowski na swoim koncie na Facebooku.