Plebiscyt był jedną z obietnic premiera Davida Camerona, którą złożył trzy lata temu w kampanii wyborczej.
NA ŻYWO: Referendum ws. Brexitu. Brytyjczycy zadecydowali, czy wyjść z Unii Europejskiej
Oto cztery rzeczy, które warto wiedzieć o referendum.
- To decyzja nieodwracalna. Wielka Brytania już nigdy nie będzie mogła później wstąpić do UE, chyba że przystanie na warunki, które nie są do zaakceptowania, jak np. wstąpienie do strefy euro czy Schengen [zgodnie z unijnym prawem Wielka Brytania ponownie przystępując do struktury musiałaby zaakceptować obowiązujące zasady, których nie było w 1973 r. - red.] - tak niedawno mówił Philip Hammond, szef brytyjskiej dyplomacji.
Zdaniem wielu ekonomistów, ale i polityków, nikt nie może z czystym sumieniem powiedzieć, jakie będą skutki Brexitu dla Wielkiej Brytanii, Unii czy wreszcie reszty świata. Na pewno wyjście jednego z największych państw członkowskich z unijnych struktur zachwiałoby fundamentami Europy. Według "The Economist", Brexit oznacza porażkę liberalnego porządku, który zapewniał sukces Zachodowi, daje też amunicję populistom i ksenofobom w stylu Donalda Trumpa i Marine Le Pen. Nie ma też co ukrywać, że satysfakcję z wyjścia UK z Unii miałby Władimir Putin, dla którego zjednoczona, a więc mówiąca jednym głosem UE, jest mimo wszystko trudniejszym przeciwnikiem.
W razie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej prawdopodobne stanie się przeprowadzenie w Szkocji drugiego plebiscytu w sprawie oddzielenia się tego kraju od reszty Zjednoczonego Królestwa. Pierwsze takie referendum odbyło się w 2014 roku i zakończyło zwycięstwem zwolenników zachowania unii politycznej.
A co z Polakami na Wyspach? Polska była największym i najludniejszym krajem spośród państw Europy środkowo-wschodniej, z którego wyjechała największa grupa imigrantów. Według aktualnych szacunków zatrudnienie znalazło tam ponad 600 tys. Polaków, a polski, jak wynika z badań, jest najczęściej używanym językiem obcym.
Dlatego każda próba ograniczenia swobody podróżowania byłaby dla nich równoznaczna z katastrofą. Wielu pozostawiło w kraju dzieci i rodziny. Stąd ewentualne wyjście Brytyjczyków z UE oznaczałoby dla nich pojawienie się problemu dot. łączenia rodzin, doprowadziło do wzrostu kosztów przelewów bankowych do kraju oraz wywołało strach przed utratą pracy i staniem się na Wyspach niezbyt mile widzianym cudzoziemcem.
W styczniu 2013 roku David Cameron zapowiedział, że jeśli w 2015 roku wygra wybory, to przed rokiem 2017 przeprowadzi referendum ws. pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Po sukcesie jego Partii Konserwatywnej w maju 2015 roku, premier zmienił datę referendum na obecną. Pytanie, skąd w ogóle przyszedł mu do głowy taki ryzykowny pomysł? Premier zdecydował się na referendum, by uciszyć konserwatywne skrzydło w szeregach swojej partii, które zwracało uwagę na wzrost popularności antyunijnej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która jednak ostatecznie przegrała stracie z partią Camerona.
- Nie chcę podnieść mostów i wycofać się ze świata, nie jestem brytyjskim izolacjonistą. Ale chcę lepszych warunków dla Wielkiej Brytanii w Europie - mówił Cameron, gdy zapowiadał plebiscyt w kampanii wyborczej. Wtedy obiecał też, że doprowadzi do renegocjacji warunków brytyjskiego członkostwa w UE i uszczelni system świadczeń socjalnych, tak by ograniczyć ich wyłudzanie przez imigrantów.
Zgodnie z istniejącym prawem referenda w Wielkiej Brytanii nie są wiążące. Mówi się, nawet że możliwy jest scenariusz, w którym zwolennicy pozostania kraju w Unii mogliby wykorzystać większość parlamentarną i przegłosować wyjście ze wspólnoty w formie, która jednocześnie pozwoliłaby na pozostanie w Europejskim Obszarze Gospodarczym.
W efekcie Wielka Brytania wyłączona byłaby z unii politycznej, ale pozostałaby członkiem wspólnego rynku; musiałaby też zachować pełną swobodę przepływu osób.
Eksperci uważają jednak, że podjęcie takiej decyzji jest mało prawdopodobne, a ponadto wzbudziłaby ona poważne kontrowersje. Premier David Cameron również wielokrotnie ostrzegał, że "głos za wyjściem to głos za wyjściem - nie ma drogi powrotnej".
Prawo głosu mają wszyscy obywatele Wielkiej Brytanii, Irlandii i Wspólnoty Narodów powyżej 18 lat, którzy są rezydentami Wielkiej Brytanii, a także ci, którzy mieszkają za granicą przez mniej niż 15 lat. Obywatele innych państw Unii Europejskiej, w tym 850 tys. Polaków, nie mają prawa głosu.
Jeśli niepełne wyniki referendum się potwierdzą, Brytyjczycy będą musieli na nowo uregulować nie tylko sprawę imigracji, ale i cały model swojej współpracy z Brukselą i - co za tym idzie - wiele szczegółowych kwestii. A negocjacje będą długie i potrwają minimum dwa lata.