Do uprowadzenia Krzysztofa K. doszło w poniedziałek po południu przed jego kancelarią na ul. Pniewskiego w Gdańsku Wrzeszczu. Bandyci grozili mu bronią i siłą zaciągnęli do samochodu. Prokuratura ani policja nie udzielają jednak żadnych informacji na ten temat.
Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku poinformował w czwartek jedynie o tym, że śledztwo wszczął i nadzoruje prokurator z Wydziału do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji P.A., a czynności w tej sprawie prowadzą funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji. W komunikacie rozesłanym do dziennikarzy Marciniak napisał również, że adwokat został wypuszczony przez sprawców porwania po kilkunastu godzinach.
Jak udało się nam ustalić nieoficjalnie, przez cały ten czas był przewożony w samochodzie porywaczy. - Jeździli z nim po całej Polsce Północnej. Najprawdopodobniej chodziło o utrudnienie zlokalizowania miejsca pobytu - mówi nasz informator. Nie wiadomo jednak, czy Krzysztof K. był skrępowany oraz czy jeździł w bagażniku, czy na fotelu pasażera.
Również z nieoficjalnych informacji wynika, że sprawcy domagali się od adwokata zapłaty okupu w wysokości miliona złotych. Ponieważ nie miał takiej sumy, zdecydowali się go wypuścić i dali mu czas na zgromadzenie gotówki. Nie wiadomo, ile dostał na to czasu i czy ma zamiar zapłacić bandytom. Nie wiadomo także, gdzie Krzysztof K. obecnie przebywa oraz czy ma stałą ochronę policji, bo CBŚP również odmawia jakichkolwiek informacji w tej sprawie.
Uprowadzenie adwokata bardzo zaniepokoiło całe środowisko prawnicze w Trójmieście. Niektórzy adwokaci sugerują, że może mieć to bezpośredni związek z wykonywanym przez Krzysztofa K. zawodem.
- Nie jest on może znaną w naszym środowisku osobą, chyba nie miał dotąd głośnych spraw, ale w ciągu czterech lat bronił już różnych gangsterów i mógł się któremuś narazić - komentuje jeden z mecenasów. Dariusz Strzelecki, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku mówi, że pierwszy raz słyszy o czymś takim.
- To wyjątkowe i dziwne zdarzenie. Nie przypominam sobie, żeby na Pomorzu wcześniej doszło do uprowadzenia adwokata i domagano się od niego zapłaty okupu. Reprezentujemy w sądzie ludzi, którzy trudnią się takimi porwaniami, ale pierwszy raz słyszę, żebyśmy sami padali ich ofiarą - mówi "Wyborczej" Strzelecki i dodaje, że Krzysztof K. może liczyć na pomoc ORA. - Na razie nie udało mi się jednak z nim skontaktować, bo nie odbiera telefonu. Nie wiem gdzie przebywa, ale słyszałem, że nie odniósł fizycznych obrażeń nic mu nie dolega - dodaje Strzelecki.
Za uprowadzenie człowieka grozi od trzech do 15 lat więzienia.
. Grzegorz Kubicki Jesteśmy na Facebooku . Dołącz do nas i dziel się opiniami.
Jeśli chciałbyś nas zainteresować ciekawym tematem, pisz na: dyzur@gdansk.agora.pl