O tragedii wioski No Gun Ri, w której według Seulu z rąk żołnierzy amerykańskich zginąć miało w 1950 r 248 niewinnych cywilów, przypomniała w 1999 r, po pół wieku milczenia, seria artykułów dziennikarzy agencji Associated Press. Agencja otrzymała za nie Nagrodę Pulitzera.
W raporcie sporządzonym na zlecenie Pentagonu nie udało się rozwiać wielu wątpliwości co co do przebiegu wydarzeń. Amerykanie nie kwestionują tego, że w 195O roku żołnierze przechodzący przez wioskę No Gun Ri zaczęli strzelać do mieszkańców, którzy schronili się pod mostem kolejowym. Żołnierze byli przekonani, że wśród wieśniaków ukrywają się agenci komunistyczni. Co do pozostałych faktów Amerykanom i Koreańczykom udało się jedynie ustalić protokół rozbieżności. Nie ma np. zgody co do liczby ofiar; według Koreańczyków było ich 248, Amerykanie twierdzą, że tylko od 50 do 100. Inspektor wojsk amerykańskich twierdzi, że przyczyną tragedii była pomyłka wskutek paniki, która wybuchła w czasie odwrotu wśród źle wyszkolonych rekrutów. Rozkazu strzelania do cywili im nie wydano. Innego zdania są Koreańczycy. O rozkazie strzelania do ludności mówili też w 1999 r. rozmówcy AP - żołnierze z batalionu, który znalazł się tego dnia w Nun Gun Ri. Później jednak żołnierze odwołali swe wypowiedzi.
Wyrazem amerykańskiego żalu będzie pomnik na cześć ofiar, który wkrótce stanie pod No Gun Ri. Pentagon przeznaczył już na ten cel milion dolarów.
Reuters, mak