- Nie ma kostki brukowej, ani sensownej nawierzchni. Są za to takie dziury, że spokojnie można urwać zawieszenie. I jeszcze trzeba za to płacić - mówi jedna z parkujących osób.
- Na pewno udogodnienia powstaną w przyszłości. Pokryją je między innymi zyski z wprowadzenia strefy. Teraz musieliśmy się skupić na wykonaniu zadania, które zresztą jest zgodne z uchwałą rady miasta i związane z inżynierią ruchu w mieście. Wyciszamy rejony centrum Poznania - mówi TOK FM Dorota Wesołowska z Zarządu Dróg Miejskich w Poznaniu i przekonuje: - Wprowadziliśmy tam płatne parkowanie na wyraźne życzenie mieszkańców. Od początku maja otrzymujemy zresztą telefony z podziękowaniami. Ludzie mówią nam, że wreszcie mają gdzie zostawić auto, że zniknęły samochody, które do tej pory stały całymi dniami pod ich mieszkaniami.
- Problem z parkowaniem to miasto wyolbrzymia. Owszem - ludzie, którzy tu pracują, zostawiali auta na pół dnia. Ale przecież my też pracujemy, więc występowała taka naturalna wymiana. Kiedy wracało się popołudniu z pracy miejsc do parkowania nie brakowało. A teraz nawet my musimy płacić, za to, że tu mieszkamy(10 zł - miesięczny abonament dla mieszkańców strefy - przyp. red. ). To, co robi miasto, nie jest krokiem w naszym kierunku - mówi jedna z mieszkanek ulicy Norwida.
- Dla mnie to absurd. Kolejna próba sięgnięcia do naszych kieszeni. W głębi Jeżyc były problemy z parkowaniem i tam ma to sens, ale po co stawiać parkomaty przy wiadukcie kolejowym, na piachu? I to jeszcze oznaczać go kolorem czerwonym? (najdroższa podstrefa - 3 złote za 1 godzinę parkowania - przyp. red.) - pyta z kolei mieszkaniec okolic ulicy Dąbrowskiego.
Urzędnicy przekonują, że nie mogą części ulic Jeżyc wprowadzić do strefy parkowania, a innych nie.
- Bo te ostatnie automatycznie wypełniłyby się autami, których właściciele nie chcą płacić za postój - kwituje Dorota Wesołowska z ZDM.
Tylko, że kierując się tą zasadą płatne parkowanie możnaby wprowadzić w całym mieście - przekonują mieszkańcy Jeżyc.