Od końca ubiegłego tygodnia Pograniczny przypomina oblężoną twierdzę. Na wszystkich dojazdach do wsi milicyjne patrole kontrolują każdy samochód. W piątek zatrzymano korespondentów mińskiej "Narodnej Woli" i wydawanego przez Związek Polaków na Białorusi grodzieńskiego "Głosu znad Niemna". W niedzielę - przedstawicieli niezależnego Białoruskiego Zrzeszenia Dziennikarzy oraz centrum obrony praw człowieka "Wiasna". Wszystkich ukarano grzywnami - formalną przyczyną był brak specjalnych przepustek do strefy nadgranicznej, parę kilometrów dalej jest już Polska.
Ojciec Spasiuk nie jest zwykłym proboszczem. Trzy lata temu wraz całą swoją parafią wyszedł spod jurysdykcji panującej na Białorusi Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (RPC) i podporządkował się emigracyjnej Białoruskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej (BAPC) z siedzibą w USA. Za karę moskiewski patriarchat najpierw odebrał mu parafię, a potem w ogóle pozbawił godności kapłańskiej. - Jednak wierni nie opuścili duchownego. Przecież wiara w świątyni pozostała prawosławna, tylko nabożeństwa odbywają się w języku ojczystym - pisze grodzieńska "Birża Informacji". Od trzech lat wierni modlą się w wojskowym namiocie, a władze nie chcą zarejestrować parafii.
Dlatego ojciec Jan postanowił wybudować cerkiew we własnym ogrodzie. W dokumentacji technicznej nie ma słowa, że chodzi o świątynię, lecz o domową kapliczkę. Pewnie właśnie dlatego plany zostały zatwierdzone przez wydział budownictwa lokalnych władz. Urzędnicy złapali się za głowę dopiero, gdy na wykończonym już podpiwniczeniu pojawił się krzyż, a po okolicy rozeszły się słuchy, że na 2 sierpnia zaplanowano konsekrację nowej cerkwi.
Posesję ojca Jana zaczęła odwiedzać specjalna komisja z powiatu. Szukała nieprawidłowości w pracach budowlanych. Okazało się, że poprzednia zgoda była wynikiem "błędnej ekspertyzy architekta", który nie zauważył, iż kapliczka ma mieć 400 m kw. powierzchni. - Zaczęła się prawdziwa kampania zastraszania mnie i budowniczych. Grożono im zwolnieniem z pracy, karaniem za rzekome pijaństwo. Odłączano prąd - mówi ojciec Jan.
W końcu przyszła decyzja - do 25 lipca duchowny powinien rozebrać swoją samowolną budowę, bo jeśli nie, to uczyni to przysłana "z góry" brygada budowlana. W ubiegły piątek do Pogranicznego zjechała milicja i uzbrojeni w dwa dźwigi i kompresor budowlańcy. Na ich drodze stanęło kilkudziesięciu parafian z ikonami w rękach. - Jeżeli będzie trzeba, to położymy się pod traktory - ostrzegali. W środku przyszłej cerkwi dwóch młodych ludzi przykuło się do kolumn.
Przedstawiciele władz ustąpili. Tym bardziej, że i budowlańcy niezbyt kwapili się do rozbiórki. W okolicach do dziś opowiada się o śmiałkach, którzy swego czasu zburzyli na polecenie władz pamiętającą jeszcze "polskie czasy" cerkiewkę w pobliskiej wsi. Jeden się utopił, drugi przedwcześnie zmarł, a trzeci został inwalidą.
Radość parafian trwała krótko. Już w niedzielę wszystkie dojazdy do Pogranicznego zostały zablokowane, a "na negocjacje" z ojcem Janem z urlopu ściągnięto przewodniczącego lokalnej władzy powiatowej. Korzystając z zamieszania, na teren posesji wkroczyła milicja, która "wzięła pod ochronę sporny obiekt". W poniedziałek rozmowy zakończyły się rozejmem - na terenie posesji nikt nie będzie nic wyburzał, ani nic budował. Do czasu, gdy zostaną rozpatrzone dwie skargi, które ojciec Spasiuk skierował już do sądu i władz wojewódzkich w Grodnie.
Grodzieńscy dziennikarze mówią, że Białoruskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej gotowych jest podporządkować się już kilkudziesięciu kolejnych duchownych. Razi, że moskiewski patriarchat traktuje Białoruś nadal jako odległą prowincję Rosji, dokąd można karnie zsyłać księży skompromitowanych w swoich poprzednich parafiach, np. za alkoholizm lub homoseksualizm.
Sam Spasiuk nie ma złudzeń: - Władze zrozumiały, że pojawiło się realne zagrożenie dla wpływów moskiewskiego patriarchatu na Białorusi i postanowiły nas nie tylko nie rejestrować, lecz nie dopuścić nawet do powstania pierwszej świątyni.
W poniedziałek po południu ojca Jana przez kilka godzin przesłuchiwał śledczy z prokuratury. Może to oznaczać, że w najbliższym czasie przeciwko niemu zostanie wszczęte postępowanie karne.