Wczesnym popołudniem pięciu gangsterów zasiadło razem do stolika w restauracji "Gama", dawnej "Dorotce", przy ul. Wolskiej. Jest bardzo prawdopodobne, że spotkali się na naradzie: to oni mieli wydawać wyroki. Ktoś jednak uprzedził ich plany. Kilkanaście minut później zostali dosłownie rozstrzelani przez trzech zamaskowanych zabójców.
Ofiarami byli: 38-letni Olgierd W., ps. "Łysy", 26-letni Mariusz Ł., ps. "Przeszczep", 34-letni Piotr Ś. oraz 51-letni Marian Klepacki, ps. "Klepak" vel "Maniek" i 48-letni Ludwik Adamski, ps. "Lutek". Dwóch ostatnich powszechnie uznawano za ówczesnych szefów "Wołomina", należących do starej gwardii warszawskiego świata przestępczego.
Marian Klepacki był z zawodu tokarzem, oficjalnie prowadził m.in. kantor i lombard. Razem z "Lutkiem" stworzyli tandem, który organizował przemyt alkoholu i papierosów na dużą skalę, a także napady na hurtownie spożywcze i sklepy. Ich ludzie zajmowali się wymuszaniem haraczy oraz porwaniami dla okupu.
W marcu 1999 r. warszawska wojna gangów rozpętała się na dobre. O wpływy ze starymi wilkami walczyli młodzi, bezwzględni bossowie. Jak mówili wówczas policjanci zajmujący się sprawą strzelaniny na Woli: "To był wyścig o życie. Gdyby zabójcy Klepackiego spóźnili się 12 godzin, zapewne to oni by zginęli.
Stało się jednak inaczej. Jak opowiadali świadkowie, trzej "egzekutorzy" weszli do restauracji w kominiarkach, od stóp do głów ubrani na czarno. Po chwili bez ostrzeżenia otworzyli ogień. Każdy z nich używał innej broni: na miejscu jatki policjanci znaleźli łuski od myśliwskiej dubeltówki, karabinu maszynowego i pistoletu. Po wszystkim zabójcy wsiedli do srebrnego poloneza i odjechali, spalone auto znaleziono potem w Otwocku.
"Gama" o tej porze dnia świeciła pustkami, nikomu z nielicznego personelu nic się nie stało. Gangsterzy "Wołomina" nie byli uzbrojeni. W miejscu, gdzie siedzieli, pociski przebiły okno lokalu, kilkanaście kul pokiereszowało dwa samochody stojące na parkingu. Pękły też restauracyjne kaloryfery, a wyciekająca z nich woda zmieszała się z krwią leżących bezwładnie mafiosów.
Po masakrze stało się jasne, że obowiązujący w poprzednich latach dwubiegunowy podział stref wpływów pomiędzy "Pruszkowem", a "Wołominem" przeszedł do historii. Najbardziej prawdopodobnym motywem zbrodni były porachunki, a o jej zlecenie podejrzewano zwłaszcza Karola S., ps. "Karol", który, choć wywodził się z "Wołomina", od kilku miesięcy toczył otwartą wojnę z frakcją "Klepaka".
35-letni wówczas Karol S. był blacharzem, pochodził z Wesołej. W światku przestępczym słynął z bezwzględności, specjalizował się w porwaniach i napadach na tiry. Chcąc się usamodzielnić, nawiązał kontakty z Rosjanami, co w gangu wołomińskim było źle widziane. Od 1998 r. kontrolował m.in. peryferyjne dzielnice Anin i Rembertów.
Aby przejąć pełnię władzy musiał jednak pozbyć się szefów - Klepackiego i Adamskiego. Wojnę wypowiedział w połowie grudnia 1998 r., kiedy to niedaleko supermarketu Geant przy ul. Jubilerskiej wybuchła bomba podłożona pod samochodem "Klepaka". W środowisku zamach powszechnie przypisano właśnie "Karolowi". Z kolei 6 stycznia 1999 r. w Aninie doszło do nieudanego zamachu na Piotra W., ps. "Kajtek", najgroźniejszego "cyngla" w grupie Mariana Klepackiego.
Wzajemne podchody nie trwały długo. Na początku marca 1999 r. w Marysinie Wawerskim ludzie Klepackiego, w tym prawdopodobnie "Kajtek", zastrzelili Litwina i ranili Polaka, należących do gangu "Karola". Konflikt wybuchł ze zdwojoną mocą. 20 marca "Karol" wraz z czterema kompanami dopadł "Kajtka" w samym centrum Warszawy, kiedy ten wraz z żoną wychodził z klubu Friday's na al. Jana Pawła II.
O tym epizodzie gangsterskiego konfliktu było głośno. W strzelaninie zginął przypadkowy przechodzień, pracownik Teatru Narodowego. Pięć pocisków wbiło się w asfalt, gdy jeden z morderców dobijał "Kajtka" na chodniku. Policja znalazła w sumie 37 łusek.
Niecały dzień później w Markach zastrzelono Andrzeja S., ps. "Szpak", który był prawą ręką Klepackiego. Od tamtego momentu "Klepak" i "Lutek" wyraźnie stracili inicjatywę. Jak pokazała przyszłość, nie zdołali jej już odzyskać.
Pomimo upływu 12 lat od jatki w "Gamie", nadal nie wiadomo, kto strzelał. O zlecenie zabójstwa podejrzewany był "Karol", ale żadnych dowodów na to nie znaleziono.
Na jednego z zabójców z "Gamy" typowany był też Andrzej T. "Tyburek". Gangster zapadł się pod ziemię. Był poszukiwany od 1999 roku. Wpadł w 2009 roku pod Poznaniem. Ale jak na razie nie widać aktu oskarżenia w tej sprawie.