Elżbieta Radziszewska (PO), sejmowa komisja zdrowia: Piąty rok jestem posłem i jakoś mi się jeszcze nie zdarzyło. Pamiętam, że w tamtej kadencji strasznie rozbolał mnie ząb, poszłam więc do szpitala wojskowego, który miał nocny dyżur stomatologiczny. Normalnie czekałam w kolejce, nikt inaczej mnie nie traktował. Za wizytę obciążono moją łódzką kasę chorych, a ząb i tak potem leczyłam za własne pieniądze.
- Gdy przeczytałam w "Gazecie", że to aż tyle osób, to oczy zrobiły mi się okrągłe jak pięciozłotówki. W każdym kraju jest tak, że najważniejsze osoby w państwie, od których zależy najwięcej, mają szybki dostęp do świadczeń medycznych, ale jaki wpływ na bieg spraw państwowych ma rodzina wicewojewody albo moja rodzina? A już objęcie tymi świadczeniami członków KRRiTV jest śmieszne, a zarazem skandaliczne. Co jakiś czas dowiadujemy się, że w tym kraju dziesiątkom osób należą się jakieś dodatkowe przywileje. O poselskich przynajmniej się jawnie dyskutuje. Gorzej np. z sędziowskimi. Coraz częściej wstrząsają nami informacje o tych specimmunitetach.
- Zweryfikować, przejrzeć i zmniejszyć. Uważam, że w obecnej sytuacji istnienie takich list jest nawet niemoralne. Oczywiście, nie dajmy się zwariować, nie twierdzę, że powinno być tak, że prezydent idzie do lekarza rodzinnego poprosić o skierowanie do specjalisty, potem stoi w kolejce po skierowanie do szpitala, ale jestem przekonana, że lista osób najważniejszych z punktu widzenia sprawnego funkcjonowania państwa jest o wiele krótsza.