Całą noc z niedzieli na poniedziałek trwały walki między siłami izraelskimi i Palestyńczykami na Zachodnim Brzegu. Dwaj palestyńscy policjanci zostali zastrzeleni w niedzielę w mieście Tulkarem, tym samym, w którym kilka godzin wcześniej zabito członka islamskiego ugrupowania Fatah. W poniedziałek rano zginął dziesięcioletni palestyński chłopiec, który wszedł na linię ognia w Hebronie. W jednej z wiosek na Zachodnim Brzegu żydowscy osadnicy zastrzelili 22-letniego Palestyńczyka.
Kolejna fala krwawych starć zaczęła się po niedzielnym pogrzebie syna i synowej założyciela antyarabskiego ruchu Kach, rabina Meira Kahane. Oboje zostali zastrzeleni w niedzielę rano w swoim samochodzie; pięcioro ich dzieci zostało rannych. Członkowie ruchu Kach zagrozili Palestyńczykom odwetem.
Bliskowschodni komentatorzy sceptycznie odnoszą się więc do kolejnej próby mediacji, której podjął się Javier Solana, szef dyplomacji UE. W poniedziałek wieczorem miał się on spotkać z premierem Izraela Ehudem Barakiem i z przewodniczącym Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem, by rozmawiać o szczegółach planu pokojowego prezydenta Billa Clintona. Izraelski rząd nie zgadza się na przekazanie Palestyńczykom władzy na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. Palestyńczycy nie chcą natomiast zrezygnować z gwarancji powrotu do Izraela 3,7 mln uchodźców. Liderzy ruchu islamistów Fatah, który w poniedziałek świętował 36-rocznicę utworzenia, naciskają na Arafata, by odrzucił propozycje Clintona. Według palestyńskich informatorów Arafat chciał telefonicznie rozmawiać z Clintonem na temat propozycji pokojowych. Zapowiedział, że jego ludzie będą kontynuować opór przeciwko "izraelskiej agresji". Barak stwierdził natomiast, że jeśli strona palestyńska nie przyjmie warunków planu pokojowego, Izrael wprowadzi jednostronny plan separacji.
ap, reuters, wr