O. Paweł Kozacki OP: - Zmieniono metropolitę, ale sprawa abp Paetza oficjalnie przez hierarchię kościelną została wyciszona.
- Dlaczego, tego nie wiem... A skutki są dwa. Po pierwsze, na płaszczyźnie moralnej, zaistniał grzech publiczny i jedynym zakończeniem tej sprawy powinno być przyznanie się grzesznika do winy, przeproszenie i nawrócenie się. Tak się jednak nie stało. Po drugie, na płaszczyźnie społecznej, wydanie decyzji bez podania jej przyczyn dezorientuje ludzi, zarówno księży, jak i świeckich, oraz rodzi przekonanie, że zło jest przez Kościół tolerowane - zaistniał bowiem grzech, a "oni" zachowują się jakby nic się nie stało. Obniża to w oczach społeczeństwa wiarygodność Kościoła i pojawia się zarzut obłudy.
Konsekwencją tego jest to, że w poznańskim Kościele trwa podział, na tych którzy są przekonani o winie abp Paetza i na tych, którzy mówią o antykościelnym spisku mediów.
Gdyby zło zostało nazwane po imieniu, to nie miałoby znaczenia, że on mieszka tu czy tam. Ale w istniejącej sytuacji obecność abp Paetza na Ostrowie pogłębia tylko wspomnianą dezorientację i poczucie panującej niemoralności.
Nie mi pouczać arcybiskupa i nie wiem jakie konkretne działania powinien on podjąć. Jestem jednak przekonany, że jako Kościół jesteśmy przyczyną tego zgorszenia, a pozbyć się go możemy działając w duchu Tertio Millennio Adveniente, czyli przepraszając Boga i ludzi za grzechy Dzieci Kościoła.