Decyzja rady miejskiej Lwowa jest niemądra i krótkowzroczna. Miejscowi politycy nie cenią przyjaciół, ich decyzja to zdrada przyjaźni. Prezydent Kwaśniewski i Polska to dziś na dobrą sprawę ostatni prawdziwi przyjaciele Ukrainy, wspierający nasze prozachodnie dążenia. Tylko ludzie nieodpowiedzialni wystawiają cierpliwość przyjaciół na takie próby. Jeśli Ukraina nie będzie wspierana przez Polskę, to kto jej zostanie? Decyzja lwowskich radnych to również kompletny brak odpowiedzialności za przyszłość całej Ukrainy.
Radni Lwowa zachowali się po prostu głupio. Czy rada miejska chce, czy nie chce, na cmentarzu Orląt leżą polscy bohaterowie polegli bohaterską śmiercią w walkach o swoje miasto; we Lwowie mieszkali i za polski Lwów zginęli. Polski bohater nie musi być bohaterem Ukrainy, polski interes narodowy nie musiał współbrzmieć z narodowym interesem Ukraińców. Ale historii odmienić się nie da - we Lwowie ukraińscy patrioci i bohaterowie walczyli z polskimi bohaterami i patriotami.
Znam niektórych lwowskich radnych. To w istocie ludzie sowieccy, wyzbyci skrupułów, handlowali już wszystkim. Teraz nadszedł czas handlu ukraińskim patriotyzmem, bo akurat we Lwowie daje to nadzieję na sukces.
Mój kraj ma naprawdę europejskie ambicje, europejskie ambicje ma Lwów. Tymczasem radni zademonstrowali nietolerancyjność, brak wrażliwości, małostkowy, prowincjonalny upór. Być może ich decyzja została sprowokowana przez trzecią siłę; wszak ukraińsko-polski konflikt o symbole nie jest nikomu potrzebny, a z pewnością nie Ukrainie. Nie wolno podsycać ukraińskiego patriotyzmu obrazem wroga, na dodatek wroga historycznego, który dziś - bo tak potoczyły się losy naszej części świata - należy do nielicznych prawdziwych sojuszników Ukrainy.