Siedmiolatek Aleksander V. ukradł aż 14 rowerów z hipermarketu w Kownie i rozdał kolegom z podwórka. Pierwszoklasista wyprowadzał je ze sklepu jeden za drugim od godz. 14 do 18 z małą przerwą na obiad. Nikt z obsługi czy ochrony sklepu nie zorientował się, że giną rowery; kradzież wyszła na jaw dopiero przy sprawdzaniu stanu towarów. Na trop Aleksandra wpadła policja, której udało się odnaleźć trzy skradzione rowery. Matka twierdzi, że do kradzieży namówili syna starsi koledzy z podwórka, którzy domagali się, by udowodnił, że jest "swój chłop" i zasługuje na ich przyjaźń.