Celnicy alarmują. W Polsce brak jest miejsc, w których można by umieścić gatunki zagrożone wyginięciem, uratowane na granicy z rąk przemytników. - Na dzień dzisiejszy jedynymi takimi miejscami są ogrody zoologiczne, które nie zawsze mogą przyjąć te zwierzęta, bo na przykład są przepełnione - mówi Rafał Tusiński z Departamentu Polityki Celnej.
Papugi wciskane w butelkę, a żółwie zaklejane taśmą
Dlatego istnieje potrzeba stworzenia centralnego ośrodka, który zająłby się opieką nad uratowanymi zwierzętami. Dziś funkcjonariusze, którzy udaremnią próbę przemytu gatunków z listy CITES de facto zostają z dużym problemem. - Ludzie, którzy zatrzymują godzinami siedzą i tak naprawdę proszą się o to żeby ktoś przyjął te zwierzęta - dodaje Tusiński.
Niektóre z miast zauważają problem i próbują go rozwiązać na własną rękę, mimo że organem, który powinien zająć się gatunkami chronionymi jest Ministerstwo Środowiska stojące na straży Konwencji Waszyngtońskiej w naszym kraju.
W zamojskim ZOO powstanie przygraniczny azyl, do którego między innymi Służba Celna będzie mogła przekazywać okazy zwierząt ginących gatunków. Liczba pomieszczeń dla gadów zwiększy się z 6 do 22, dla płazów z 0 do 12, a dla pająków z 6 do 16. Całkowita wartość projektu to ponad 9,2 mln zł. Urząd Miasta w Zamościu pozyskał 1,5 mln euro na ten cel z funduszu norweskiego. Niestety ośrodek w Zamościu jest kroplą w morzu potrzeb.
W serwisie policyjni.pl także: Zabił dla paczki papierosów?