We wtorek ustała praca i ulice Shenzhen, położonego o godzinę jazdy samochodem od Hongkongu, wypełniły wystrojone platformy i parada przebierańców, robotników zakładów. Dostali maski klownów, peruki, różowe koszulki z napisem "I love Foxconn" i chorągiewki z logo firmy. Po paradzie 20 tys. robotników wypełniło stadion. Podczas wiecu skandowano m.in. hasło: "Ceń życie, kochaj rodzinę i troszcz się jeden o drugiego, budując cudowną przyszłość". Wieczorem pracowników zaproszono na festyny. Podobne imprezy odbyły się i w innych zakładach Foxconnu, który ma fabryki w kilku prowincjach. Wzięło w nich udział 50 tys. ludzi. Dyrekcja zapewnia, że przyszli z własnej woli, ale robotnicy uważają inaczej. - Brygadzista mi kazał - mówi jeden z nich. Wiece to część strategii Foxconnu, który stara się poprawić nastroje wśród załogi. Od stycznia aż 14 pracowników odebrało sobie życie, skacząc z dachu i okien przyfabrycznych sypialni (ostatni 4 sierpnia). - Nie sądzę, by takie parady powstrzymały ludzi przed samobójstwami - mówi 17-letni robotnik, który pracuje w Shenzhen od dwóch miesięcy. - Foxconn musi zacząć traktować robotników po ludzku i lepiej płacić - dodaje Geoffrey Crothall, obrońca praw pracowniczych z Hongkongu.
Tajwański Foxconn, wielki producent iPodów, notebooków, telefonów komórkowych i telewizorów, zatrudnia w Chinach 900 tys. ludzi. W największej fabryce pod Shenzhen pracuje ich 450 tys. Fabryki mają własne oddziały bankowe, centra handlowe i dyskoteki. Foxconn założył Terry Gou, dziś Tajwańczyk i jeden z 500 miliarderów z listy magazynu "Forbes".
O tym, co się dzieje za murami fabryk, pracujących dla takich gigantów, jak Dell, Hewlett-Packard czy Sony, zaczęło być głośno w styczniu po pierwszym samobójstwie. Foxconn, który wcześniej nie wpuszczał reporterów, otworzył bramy. Dziennikarze mieli zobaczyć nowoczesne zakłady, ale od robotników usłyszeli też o bezdusznym drylu i nadgodzinach.
Aby ratować wizerunek koncernu, zarząd Foxconnu zgodził się na duże podwyżki. Jako pierwszy w Chinach obiecał się trzymać ustawowego pułapu 36 nadgodzin tygodniowo. Zmienił też organizację pracy - załogę podzielono na 50-osobowe zespoły w nadziei, że robotnicy, którzy czują się samotnie, będą mogli łatwiej zawiązywać przyjaźnie. A wokół budynków założono 3 mln m kw. siatek ochronnych.
Ustępstwa Foxconnu zachęciły pracowników innych firm z południa Chin, zwanego często Fabryką Świata. Stanęły m.in. zakłady Toyoty i Sony. Robotnicy wywalczyli podwyżki, a światowe media zaczęły się zastanawiać, czy praca w Chinach przestanie być tania i czy wielkie koncerny zaczną się wynosić. Mogą też pójść w ślady Foxconnu, który otwiera fabryki w głębi kraju i jest tam witany z otwartymi ramionami. Uruchomił teraz fabryki w Syczuanie, Hebei, Hubei i Shanxi. Wczoraj Terry Gou ogłosił, że wkrótce firma zwiększy zatrudnienie o 400 tys. ludzi.