Olga Zacharenka wraz z dwiema córkami i trzyletnim wnukiem wyjechała do Niemiec jeszcze latem na zaproszenie jednej z tamtejszych organizacji dobroczynnych. Miały tylko wypocząć i poinformować niemieckie media o sytuacji w kraju. - Przygotowałyśmy się do rychłego powrotu, ale przyjaciele męża poradzili nam, byśmy tego nie robiły - tłumaczyła żona zaginionego polityka. - Po wahaniu złożyłyśmy więc wniosek o azyl. Rozpatrzono go szybko - w ciągu trzech miesięcy. Dokumenty wręczono rodzinie generała w przededniu Świąt Bożego Narodzenia.
Rodzina Zacharenki mieszka w trzypokojowym mieszkaniu na przedmieściach Muenster. Każdy członek rodziny (włącznie z trzyletnim wnukiem generała) otrzymuje miesięcznie 300 marek zapomogi. Przysługują im też bezpłatne przejazdy komunikacją miejską i kursy niemieckiego.
47-letni były minister zniknął sprzed własnego domu wieczorem 7 maja 1999 roku. Zdążył zadzwonić do żony, że właśnie parkuje samochód, potem nagle zamilkł jego telefon komórkowy. Oficjalne śledztwo nic nie dało. Wg związanych z opozycją byłych współpracowników organów bezpieczeństwa, został porwany.
Gen. Zacharence wróżono karierę jednego z liderów opozycji. Był m.in. mężem zaufania ekspremiera Michaiła Czyhira - kandydata na prezydenta w alternatywnych wyborach, które miały przypomnieć, że kadencja prezydenta Aleksandra Łukaszenki upłynęła już w ub. roku. Korzystając ze swojej popularności w organach
bezpieczeństwa, zamierzał też utworzyć niezależny Związek Oficerów.
Cezary Goliński, Mińsk