Poza tym jednak niewiele go krępowało. Założył, że przemierzy pociągami Azję i od czasu do czasu wygłosi gdzieś po drodze wykład (był już w końcu wówczas w miarę uznanym pisarzem, choć prawdziwą popularność przyniosły mu dopiero książki podróżnicze). Nie planował natomiast żadnego zwiedzania, nie miał obowiązków towarzyskich (choć pewnych oficjalnych spotkań nie udało mu się uniknąć) i tylko po części traktował tę wyprawę jak podróż sentymentalną (mieszkał swego czasu w Singapurze).
Mógł więc robić wszystko, na co miał ochotę. A miał zazwyczaj na gapienie się przez okno, czytanie (lektury nie były przypadkowe, a związane w rozmaity sposób z celem podróży, czyli podróżowaniem i Azją), no i rozmowy ze współpasażerami (o ile oczywiście był w stanie się z nimi porozumieć). A że ma Paul Theroux niewątpliwie dar obserwacji, więc i to, co przez okno wypatrzył i w rozmowach wysłuchał, układa się w naprawdę ciekawą opowieść. Wbrew pozorom mówiącą o mijanych krajach o wiele więcej - i prawdziwiej - niż najbardziej nawet fachowo i starannie opracowane przewodniki.
Oczywiście, jak większości zachodnich podróżników, zdarza mu się potraktować z góry napotkanych ludzi czy wykazać się brakiem wyrozumiałości dla różnic kulturowych. Ale też to nieukrywanie własnych emocji jest jedną z zalet jego opowieści (z czego świetnie zdaje sobie sprawę). Bo podróż nigdy przecież nie składa się z samych zachwytów i miłych wrażeń. nawet podczas tej najkrótszej i najbardziej udanej zdarzają się wkurzenia, ścięcia czy nieprzyjemne spotkania. A co dopiero w trakcie czteromiesięcznej podróży z Londynu do Tokio i z powrotem, którą odbył w 1973 roku m.in. Orient Expressem i Koleją Transsyberyjską.
Znamienne jednak, że mniej się Theroux zżyma, gdy podróżować mu przychodzi w kiepskich warunkach, przez kraje zacofane cywilizacyjnie, gdzie nikt tak naprawdę nie wie, o której dany pociąg wyruszy i kiedy przybędzie na miejsce. A bardziej, gdy jedzie (bo trudno to nazwać podróżowaniem) przez Japonię, gdzie pociągi nawet na największych stacjach zatrzymuję się najwyżej na minutę. Nie przypadkiem przecież taką właśnie, dość "wolnościową", formę podróżowania wybrał.
Nie oznacza to jednak - jak mi się wydaje - że byłby zachwycony koniecznością korzystanie z usług PKP. Z pewnością natomiast lektura "Wielkiego bazaru kolejowego" jest dobrym sposobem na podróżowanie pociągami po Polsce - zaczytani prawie nie zauważymy ścisku, upału, brudu i opóźnień.
Paul Theroux
Orient Express
tłum. Magdalena Budzińska
Wołowiec 2010