Anonimowy rozmówca portalu TVN24 twierdzi, że 10 minut przed wybuchem był "w tym miejscu, w którym wszyscy zginęli". - Liczy się wydobycie, a nie ludzkie życie - cynicznie mówi o prawidłach rządzących kopalniami. Od wybuchu i pożaru metanu zginęło 13 górników.
Według górnika dzień przed tragedią wiadomo było, że ściana się pali. - W czwartek podjęto decyzję o zamknięciu rejonu. Wydzielały się tlenki, więc musiała być wszczęta akcja ratownicza celem przewietrzenia i zabezpieczenia - opowiada. Według jego relacji górnicy zostali wysłani dzień później w to samo miejsce. - Zjechaliśmy na dół, gadaliśmy jak zwykle - wspomina górnik. Najpierw stał w miejscu, w którym doszło chwilę później do wybuchu. - Jak wyszedłem, to wszedłem w rościnkę i wszystko pie... - opowiada.
- Przerzucaliśmy trupy, był krzyk ludzi i czuć było spalone ciała - relacjonuje anonimowy górnik tłumacząc, że w momencie wybuchu "robi się ciemno, zatykają się uszy i jest dezorientacja".