Zdaniem Janiny Paradowskiej "histeria i listy otwarte świadczą przede wszystkim o tym, że ich autorzy nie przeczytali ani poprzedniej ani nowej ustawy medialnej". - Równie abberacyjnej histerii jak przy okazji ustawy medialnej nie pamiętam w tym kraju - dodała gospodyni Poranka Radia TOK FM.
- Twórcy udają się z adresem wiernopoddańczym do człowieka, którego były szef kancelarii - Andrzej Urbański - został wydelegowany do telewizji i spolityzował TVP w sposób skrajny. I to im nie przeszkadza - ocenił publicysta Tomasz Wołek.
W obronie artystów i twórców spotykających się z prezydentem stanął Wiesław Władyka z tygodnika "Polityka". - Oni protestują też w moim imieniu jako telewidza. Odbieram to jako wypowiedź w sprawie dobra publicznego. Ale w całej sprawie Władyka widzi pewną pułapkę. - Jak to wielokrotnie widzieliśmy i zobaczymy - prezydent zawsze będzie przeciwko jakiemukolwiek rozwiązaniu proponowanemu przez PO i dołączanie się do tej gry jest polityczną naiwnością. Nasi koledzy twórcy być może będą prymitywnie politycznie wykorzystani - mówił publicysta "Polityki".
Wołek nie ma wątpliwości, że wśród przedstawicieli środowisk twórczych którzy najgłośniej protestują przeciwko nowej ustawie są tacy " którzy zawsze traktowali telewizje publiczną jako dojną krowę". - Telewizja w obecnym kształcie to wielki socjalistyczny zakład pracy. Niewydajny, niewydolny, anachroniczny - który bez wątpienia trzeba zmienić - podsumował.
Krytycznej oceny TVP nie kryje Janina Paradowska. - W ubiegłym roku byłam świadkiem jak telewizja traktowała wielkiego reżysera Jerzego Jarockiego. Jego wielki spektakl według Gombrowicza - "Błądzenie" - czekał na emisję pół roku. Żeby doczekać wakacji, kiedy jest niska oglądalność. To jest po prostu wielki wstyd, a nie żadna misja - podsumowała publicystka.
Dziś dowiemy się czy prezydent wysłuchał argumentów środowisk twórczych i zawetuje ustawę. Drugą możliwością jaką ma Lech Kaczyński jest skierowanie dokumentu do Trybunału Konstytucyjnego.