Przez lata Korbielów tętnił życiem głównie zimą, gdy zjeżdżali tu narciarze z całego kraju. Latem nie cieszył się zainteresowaniem turystów. Zaglądali tu głównie studenci wędrujący po górach, którzy nie wydają dużo pieniędzy. Właściciele pensjonatów obserwowali za to niekończący się sznur polskich samochodów ciągnących na Słowację. Podobnie było w innych przygranicznych miejscowościach.
Ale tego lata karta się odwróciła. Wszystko za sprawą wysokiego kursu euro, przez który ceny noclegów na Słowacji bardzo zdrożały. W popularnej Tatralandii czteroosobowy apartament kosztuje w sezonie 129 euro za dobę. - To dla mnie cena nie do przyjęcia - mówi Wojciech Wanat z Łodzi, który wraz z żoną i dwójką dzieci przyjechał na dwa tygodnie do Korbielowa. - Tutaj znaleźliśmy noclegi po 35 zł od osoby. To przecież kilka razy taniej! - dodaje. Dlatego postanowił, że będzie nocował w Polsce, a w ciągu dnia pojedzie na słowackie baseny termalne. - Przez lata spędzaliśmy wakacje na Słowacji, bo było tam bardzo tanio, ale w tym roku nie było nas stać na wczasy - mówi.
Na taki sam pomysł wpadło wielu turystów. - Ruch jest naprawdę duży, dawno tak nie było. A że Słowacy masowo przyjeżdżają do nas na zakupy, a niektórzy nawet na wczasy, to kryzysu w naszym regionie nie widać - cieszy się Dariusz Kocierz, sołtys Lalik koło nadgranicznego Zwardonia.
W niektórych pensjonatach Żywiecczyzny wszystkie pokoje są zarezerwowane aż do końca sierpnia, oblegane są także schroniska młodzieżowe. Pełne turystów są kawiarnie i restauracje. - Za byle jaki obiad na Słowacji trzeba zapłacić przynajmniej 7 euro. U nas nawet w słynnej Starej Karczmie w Jeleśni jest taniej - mówi Wanat.
Krzysztof Mrowiec, szef Beskidzkiej Izby Turystyki, mówi, że nadgraniczne miejscowości mają teraz swoje pięć minut: - Każda sroka swój ogon chwali, ale zawsze uważałem, że standard noclegów jest u nas wyższy niż na Słowacji; naprawdę mamy się czym pochwalić. Myślę, że to chwilowe zjawisko, bo jeśli cena euro spadnie, ludzie znowu zaczną jeździć na Słowację. Turyści dokładnie liczą wydatki i wybierają to, co tańsze.
Zdaniem Kocierza kto raz przyjedzie na Żywiecczyznę, będzie tutaj wracał. - Te baseny termalne nie są znowu taką atrakcją. Byłem tam kilka razy, pełno ludzi, straszny hałas. Kto chce naprawdę odpocząć, szuka ciszy i spokoju. A tego jest u nas pod dostatkiem - zapewnia sołtys.
Polecamy: Puma? Jaka puma! To mój Rydzuś