33-letni mężczyzna cygańskiego pochodzenia pracował jako uliczny grajek na stacji metra w Neapolu. 27 maja został ranny w ulicznej strzelaninie między członkami mafii. Ranny mężczyzna zdołał dowlec się do wejścia na peron metra. Leżącego obok bramki wejściowej człowieka mijali obojętnie kolejni pasażerowie.
Umierał na oczach przechodniów (monitoring miejski)
Sytuację utrwaliły kamery monitoringu miejskiego. Widać na nim, jak mężczyzna, który szedł w kierunku metra został postrzelony w ramię. Ranny zdołał doczołgać się do wejścia na peron. Tam upadł na podłogę. Umierającego człowieka mijali obojętnie kolejni pasażerowie.
Ujawniony film wstrząsnął włoską opinią publiczną. Sprawa wywołała gorącą dyskusję wśród włoskich internautów. Część z nich potępia obojętność przechodniów. Inni tłumaczą ich zachowanie troską o własne bezpieczeństwo. - Nie wiem, czy ludzie którzy obwiniają przechodniów wiedzą, co to znaczy znaleźć się w środku gangsterskich porachunków. Czy wówczas byliby tacy dzielni i ruszyli na pomoc nieznajomemu mężczyźnie? To mógłby być przecież jeden z członków gangu. Czy wiecie, co to znaczy żyć w mieście kontrolowanym przez mafię? Spuście trochę z tonu! - napisał na stronie internetowej Agora Vox Italia oburzony interauta z Neapolu.
Zabójcy Petru Birladenu to członkowie należącego do Kamorry klanu Sarno di Ponticelli. Ośmiu uzbrojonych w karabiny maszynowe gangsterów wjechało na motocyklach do Dzielnicy Hiszpańskiej. To najniebezpieczniejsza część Neapolu. Gangsterzy wystrzeli kilka serii z automatów w kierunku stacji metra Monsanto.
Część włoskich mediów twierdzi, że klan Sarno próbował zaznaczyć swoją obecność w tej części miasta. Jego członkowie rywalizują bowiem z klanem Mariano, którego szef po wyjściu z więzienia próbuje odzyskać swoje wpływy w dzielnicy.
Dziennik "Il Mattino" po przestudiowaniu nagrania przekonuje, że w rejonie stacji był sam boss Mariano i to on był celem zamachu.