Samolot był bardzo obciążony, skoro były w nim cztery osoby - mówił Czempiński. Przy bardzo krótkim pasie startowym i linii wysokiego napięcia, nad którą trzeba przelecieć, pilot może nie wytrzymał nerwowo. Chciał zbyt mocno zwiększyć wysokość, przy zbyt małej prędkości - mówił prezes Aeroklubu Warszawskiego. A może był jakiś komin termiczny - zastanawiał się.
Czempiński zaznaczył jednak, że na krakowski piknik polecieli doświadczeni piloci, choć nie wiedział, kto pilotował w momencie katastrofy.
Zdaniem Czempińskiego krakowskie lotnisko Czyżyny jest tak trudne, że nie każdy tam wyląduje, czy wystartuje.
Za mało prawdopodobną uważa prezes aeroklubu awarię silnika w chwilę po starcie. Jeśli pilot by zauważył, że jest coś nie tak z pracą silnika w czasie startu, próbowałby wyhamować na ziemi.