Gazety "Komsomolskaja Prawda" i "Wriemia Nowostiej" opisują, że premiera Putina zainteresowały ceny mięsa. Zajrzał do kiełbas.
- A to co? Kiełbaski aż po 240 rubli - zdziwił się Władimir Putin. - Mamy też i tańsze - zapewniali sprzedawcy. - Macie narzut 50 procent na kiełbaski, to normalne? - nie dał się zbić z tropu rosyjski premier.
- Musimy na czymś zarabiać - argumentował szef sieci sklepów i dodał, że na innych produktach sklep zarabia minimalnie. - Na chlebie mamy minimalny zysk. Czasem nawet wychodzimy na minus - dodał handlowiec. - Wy jak coś powiecie... Na minus - ironicznie odpowiedział premier.
- No to chodźmy do wieprzowiny - zdecydował po chwili szef rosyjskiego rządu. - A wy po ile sprzedajecie mięso? - spytał Putin jednego z towarzyszących mu producentów żywności. - Po 140, 160 rubli za kilogram- usłyszał w odpowiedzi. - Znaczy, kupujecie po 160 rubli a sprzedajecie po 335. To ma być normalne? Narzut 120 procent - szybko policzył Putin. - Za duży? Jutro zmniejszymy - usłyszał natychmiast od przedstawiciela sklepu. - Nas ta kiełbasa wyniszcza. Co kto przychodzi, to patrzy na cenę kiełbasy - tłumaczył Putinowi.
- Was nie kiełbasa wyniszcza - filozoficznie (jak twierdzi "KP") zauważył rosyjski premier.
Wizytę premiera relacjonowało wiele rosyjskich mediów. W tym telewizja NTW:
Później na naradzie rządowej Putin tłumaczył ministrom, ze marże handlowe w cywilizowanych państwach nie są tak wysokie jak w jego kraju. - W tych warunkach dochody ludności spadają, a ceny nie zmniejszają się a nawet rosną" - mówił Putin. Szef rządu obiecał, że niedługo do parlamentu zostanie wniesiona nowa ustawa o handlu.
Komentatorzy zwracają uwagę, że w Rosji rozpoczął sie właśnie sezon na świeże owoce i warzywa. Jednak moskiewski ceny mogą szokować: kilogram truskawek kosztuje 150 rubli czyli 15 złotych, kilogram tegorocznych jabłek około 100 rubli czyli 10 złotych, zaś za kilogram czereśni trzeba zapłacić co najmniej 200 rubli czyli 20 złotych.