Chodzi o słynną sprawę nieprzeczytania przez Lis fragmentu zapowiedzi materiału o rankingu europosłów, w którym wygrali politycy PO. Lis odmówiła przeczytania nieprawdziwej informacji, jakoby "ranking przygotował Instytut Spraw Publicznych, którego szefowa Lena Kolarska-Bobińska startuje do Parlamentu Europejskiego z listy PO".
Do decyzji Komisji Etyki, w której przychylono się do decyzji dyrektora Farfała o wyrzuceniu Hanny Lis, dotarła "Rzeczpospolita".
- Analiza zaistniałej w redakcji "Wiadomości" sytuacji wskazuje na brak bezpośredniej komunikacji na linii: kierownictwo-prezenter oraz wydawca-prezenter. Analiza ujawniła również naruszenie przez wydawcę zasad gwarantujących bezpieczeństwo emisyjne poprzez fakt niepoinformowania prezentera Hanny Lis o zmianach w "startówce". Ponadto z konfrontacji wyjaśnień Hanny Lis i relacji wydawcy Katarzyny Bajszczak wynika, że prezenterka postanowiła nie odczytać dodanego zdania po tym, kiedy dowiedziała się kto jest szefem Instytutu. Ta decyzja red. Lis stoi w sprzeczności z rzetelnością dziennikarską - napisała w orzeczeniu Komisja.
Hanna Lis za swoją decyzję straciła w kwietniu pracę. Jak tłumaczyła wówczas, nie przeczytała informacji, bowiem była nieprawdziwa: "Pani profesor zawiesiła swoje obowiązki, a szefem instytutu jest kto inny. Postanowiłam nie czytać tego zdania, tym bardziej że dopisano je bez mojej wiedzy".