Dziennikarz o wywiadzie, którego nie było: Chwedoruk nie był moim rozmówcą

- Publikują wywiad, którego nie było. Nie bardzo też potrafią za to przeprosić. Nie widziałem w "Dzienniku" ani słowa sprostowania, a przecież przez ostatnie dwa, trzy dni wszyscy mówią o wywiadzie ze mną - mówi Jacek Chwedoruk, bohater "wywiadu". - Moim rozmówcą nie był pan Chwedoruk. Wyjaśniamy, jak doszło do tej pomyłki - mówi nam Wojciech Cieśla, autor tekstu.

"Dziennik" z 1 czerwca, opublikował kolejny tekst na temat wielomilionowych pożyczek, jakich rzekomo udzielają Januszowi Palikotowi spółki zarejestrowane w rajach podatkowych. Autorami materiału są Michał Majewski i Wojciech Cieśla. W tym samym numerze jest wywiad Wojciecha Cieśli z Jackiem Chwedorukiem, prezesem zarządu banku Rothschild Polska. Dziennikarz pyta prezesa o ocenę całego procederu oraz sposobu prowadzenia biznesu przez Janusza Palikota.

- Wydaje mi się, że to jest w jakiś sposób przekręt. Dlaczego? Bo normalny, uczciwy człowiek nie chowa się gdzieś po wyspach, nie dostaje pieniędzy gdzieś za granica - komentuje prezes Chwedoruk.

- Czy spotkał się pan z takimi umowami, widział pan kiedyś na oczy umowę, w której ktoś sprzedaje akcje lub spółkę i gwarantuje sobie - oprócz uzgodnionej z kontrahentami ceny - także możliwość zaciągnięcia pożyczek? To często stosowana praktyka? - pyta dziennikarz Cieśla.

- Absolutnie z czymś takim się nie spotkałem. To prawdopodobnie może być praktykowane, tylko przez ludzi, którzy w jakiś sposób chowają się z pieniędzmi. - odpowiada Chwedoruk.

Problem jednak w tym, że taka rozmowa Chwedoruka z dziennikarzem w ogóle się nie odbyła. - Informuję, że wszelkie moje wypowiedzi umieszczone w tym tekście są całkowicie zmyślone, a żaden wywiad ze mną na ten temat nie miał miejsca. Jestem oburzony, że gazeta "Dziennik" i jej dziennikarz wykorzystały mój wizerunek publikując nie istniejące wypowiedzi - napisał w krótkim oświadczeniu prezes Rothschild Polska.

Majewski: Doszło do błędu, ale nie to jest najważniejsze

Dla Michała Majewskiego z "Dziennika" nie "błąd" i "pomyłka" są w całej sprawie najważniejsze. - Dla oskarżenia, które sformułowaliśmy w sprawie Palikota to nie było tak istotne - podkreślał dziś Majewski na antenie TOK FM .

Najwyraźniej wyjaśnienie sprawy fikcyjnego wywiadu nie jest najistotniejsze dla redakcji "Dziennika". Wywiad zniknął z internetowego wydania gazety, a na łamach do dziś nie ukazała się żadna informacja w tej sprawie.

Czy bohater rozmowy, której nie było i wszyscy, którzy poczuli się oszukani całą sprawą, mogą liczyć na jakieś wyjaśnienia? - Zastanawiamy się, jak go przeprosić - mówił na antenie TOK FM Michał Majewski. Na pytania dziennikarki, jak mogło dojść do takiej "pomyłki" odpowiadał tylko: - Doszło do błędu. W wyniku tego błędu opinie, które pojawiły się w rozmowie zostały przypisane panu Chwedorukowi. Wyjaśniamy sprawę, zastanawiamy się jak go przeprosić.

Moim rozmówcą był ktoś inny. Kto? Nie wiem

Wojciech Cieśla, dziennikarz "Dziennika" żałuje pomyłki, ale nie chce zdradzać szczegółów całej historii: - Przeprosiłem pana Chwedoruka, doszło do fatalnego zbiegu okoliczności, który sprawił, że ten wywiad się ukazał. Moim rozmówcą nie był pan Chwedoruk z Rotschilda. Wyjaśniamy, jak doszło do tej pomyłki - mówi nam Wojciech Cieśla. - W tej chwili nasi prawnicy negocjują z przedstawicielami pana Chwedoruka. Oczywiście będziemy go oficjalnie przepraszać - to nie zmienia faktu, że podtrzymujemy każde zdanie które napisaliśmy o pożyczkach posła Palikota - powiedział nam dziennikarz.

Cieśla: Wyjaśniamy błąd w redakcji | wideo

Chwedoruk: Jak mam ludziom wyjaśnić, że to nie ja?!

Jacek Chwedoruk podkreślał w TOK FM: - Nigdy nie brałbym udziału w żadnej rozgrywce politycznej. To mnie nie interesuje. I dodał, że osoby, które go znają, przyjęły "jego" wypowiedzi w artykule na temat niejasnych interesów Janusza Palikota ze zdziwieniem. - Ci ludzie z niedowierzaniem czytają, co ja tam powiedziałem. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że to jest całkowicie sfingowane. Nie mam, jak wytłumaczyć, że to nie ja - mówił.

Chwedoruk ujawnił, że na razie doszło do jednego gestu ze strony "Dziennika". - Wieczorem zadzwonił redaktor Wojciech Cieśla przepraszając za pomyłkę.

Chwedoruk nie ukrywa, że oczekiwał innego zachowania. - Nie widziałem w "Dzienniku" ani słowa sprostowania, a przecież przez ostatnie dwa, trzy dni wszyscy mówią o wywiadzie ze mną. Dopiero dziś podobno ma być jakieś spotkanie w tej sprawie. To jest chyba już nie do naprawienia.