Charakterystyczne ciemne znamię na plecach, wielkości niewielkiej monety widziała i zapamiętała wojenna "żona" Ukraińca -Jadwiga Kucharek. Przed śmiercią zdradziła tajemnicę śledczemu z Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, a on reporterom "Gazety Wyborczej". Wynik ich śledztwa można przeczytać w obszernym reportażu Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego.
"Iwan Groźny" to przydomek Ukraińca, który zasłynął okrucieństwem. Nazywają go tak nieliczni, którzy przeżyli Treblinkę i historycy, m.in. Jacek Wilczur, autor książki "Jak ścigałem Iwana Groźnego". Do teraz nie ma pewności, że to Demianiuk.
Wilczur dotarł do Jadwigi Kucharek w latach 80-tych. Obiecał, że prawda o ślubie z Iwanem zostanie tajemnic.
Historyk ustalił, że "Iwan" miał na plecach ciemne znamię wielkości małej monety. To punkt na kręgosłupie, nieco poniżej łopatek. - Nawet gdyby je usunął zostałby ślad - mówił reporterom "Gazety".
Wilczur proponował prokuratorom w Izraelu, aby przesłuchali Jadwigę ws. znamienia, a potem sprawdzili, czy Demianiuk je ma.
Nie było reakcji. - Wydawało się to niepotrzebne. Dowody i tak były miażdżące - tłumaczy Wilczur. jadwiga Kucharek zmarła w 2001 roku.
Od wczoraj Demianiuk przebywa w więzieniu w Monachium . Jego deportację z zapartym tchem śledził cały świat. Zdjęcia 89-letniego człowieka na wózku wynoszonym z domu pojawiły się we wszystkich mediach.