Koniec "Gazety Polskiej"? "Na koncie mamy 501 złotych"

Awantura w "Gazecie Polskiej". Naczelny oskarża wydawcę prawicowego tygodnika o ingerencję polityczną i próbę odwołania. Prezes wydawnictwa oskarża naczelnego o wyciąganie pieniędzy ze spółki. "GP" grozi bankructwo - Na koncie mamy 501 złotych - mówi nam szef "Niezależnego Wydawnictwa Polskiego".

Rano, na portalu niezalezna.pl, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz opisał - zmyśloną jak twierdzi wydawca - próbę odwołania go ze stanowiska przez prezesa "Niezależnego Wydawnictwa Polskiego". - Nie wiem, czy redagowany przez mnie numer "GP" nie będzie moim ostatnim - napisał Tomasz Sakiewicz.

"Pan Sakiewicz przywłaszczył sobie pieniądze spółki"

- Pan Sakiewicz przywłaszczył sobie pieniądze spółki. Jego metoda polega na dezinformacji - odpowiada, w rozmowie z portalem gazeta.pl, prezes Janusz Miernicki.

Według niego, Sakiewicz - razem ze swoim teściem - założyli spółkę Reytan, przez którą przechodziły honoraria dla pracowników "GP". Miernicki powiedział nam, że uwierzył Sakiewiczowi i stracił panowanie nad finansami wydawnictwa.

- Sakiewicz założył spółkę "Reytan" i wyciągał pieniądze z funduszu wynagrodzeń. Umowy były wystawiane na osoby, których nawet nie znałem - opowiada nam Miernicki. O jakie dokładnie kwoty chodzi jeszcze nie wiadomo. Według Miernickiego, tylko za styczeń i luty przez spółkę "Reytan" przeszło około dwustu tysięcy złotych. Prezes spółki nie wie kto dokładnie dostał te pieniądze. - Gdy ostatnio zażądałem wyjaśnień, Sakiewicz obrzucił mnie stekiem obelg i rzucił słuchawką - mówił nam. Z decyzją o podjęciu kroków prawnych w tej sprawie Miernicki czeka do walnego zgromadzenia akcjonariuszy spółki.

Sakiewicz: Pracujemy bez pieniędzy

- Janusz Miernicki nie prosił mnie o wyjaśnienia. Bardzo ważne jest podkreślić, że to pan Miernicki jest pełnopłatnym dyrektorem w spółce "Reytan" - komentuje te zarzuty Tomasz Sakiewicz. Potwierdza, że wraz z teściem są właścicielami spółki, ale nie pobierają za to wynagrodzenia. Według niego przez "Reytana" przeszło w sumie sto tysięcy złotych. Zarzutów o "wyciąganiu pieniędzy" i złym stanie spółki Sakiewicz komentować nie chciał: - Za pracę spółki odpowiada zarząd. Ja odpowiadam za redakcję - mówi krótko.

Wersja prezesa: "Gazeta Polska" praktycznie nie istnieje. Mamy 501 złotych na koncie

Według wydawcy tygodnika, sytuacja finansowa "Gazety Polskiej" jest katastrofalna. Na koncie jest 501 złotych. Spółka jest winna sto tysięcy złotych drukarni. Straty za ubiegły rok wynoszą co najmniej 325 tysięcy złotych. Miernicki dodaje, że za kilkanaście procesów sądowych, do których doprowadziła polityka redakcyjna Sakiewicza, spółka może zapłacić nawet dwa miliony.

- Spółka nie ma możliwości istnienia bez dokapitalizowania - podsumowuje Miernicki. Skarży się też, że dziennikarze "Gazety Polskiej" uniemożliwili mu opublikowanie oświadczenia w najnowszym numerze "GP". W tej sprawie napisałem do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - mówił nam Miernicki.

- To prezes sobie nie radzi. To jest niesłychana sytuacja, gdy prezes wydawnictwa skarży się na zły stan finansów spółki. Poza tym w tym roku "Gazeta Polska" przynosi zysk - komentował to Sakiewicz.

Wersja Sakiewicza: Murem za mną zespół i kluby "Gazety Polskiej"

W swoim artykule naczelny "Gazety Polskiej" napisał, że - gdy był za granicą - jego zastępczyni Katarzyna Hejke dostała informację od prezesa Miernickiego, że ma natychmiast przejąć obowiązki naczelnego. Powiedział jej, że postanowił odwołać Sakiewicza ze stanowiska. Hejke odmówiła - relacjonuje obecny redaktor naczelny - a cały zespół miał zapewnić go o poparciu.

- Nic takiego nie mówiłem. Pytałem kiedy z urlopu wraca Sakiewicz. Chciałem mu cofnąć pełnomocnictwo finansowe - komentuje Miernicki.

- Prezes próbował mnie odwołać, ale nie potrafi. To pokazuje, że nie nadaje się na stanowisko - opowiadał nam Sakiewicz.

"Ogromna kampania szkalowania"

Według Sakiewicza, prezes Miernicki zrezygnował na razie z odwołania go, ale "rozpoczął ogromną kampanię szkalowania go, stawiając coraz bardziej absurdalne zarzuty". Dodał, że zjazd klubów "Gazety Polskiej" "jednogłośnie uchwalił poparcie dla obecnego kierownictwa redakcji".

Według Miernickiego, prezes klubów "Gazety Polskiej" Ryszard Kapuściński był jedną z osób, które dostawały pieniądze przez spółkę "Reytan". Zdaniem Miernickiego, bezprawnie.

O co poszło? O Kaczyńskiego?

Co doprowadziło do kłótni między wydawcą a naczelnym? "Kilka miesięcy temu prezes wezwał mnie na rozmowę w towarzystwie trzech adwokatów spółki i ostrzegł, że nie mogę kontynuować dotychczasowej linii redakcyjnej, szczególnie popierać Jarosława Kaczyńskiego" - pisze Sakiewicz. W rozmowie z portalem gazeta.pl mówi jeszcze ostrzej: (Miernicki - red.) naciskał, żeby zaangażować się w zwalczanie Jarosława Kaczyńskiego - opowiadał nam Sakiewicz. - Nic takiego nie miało miejsca. Były moje krytyczne uwagi, byśmy nie byli jednostronni - komentuje Miernicki. Twierdzi, że rozmawiał w tej sprawie z prawnikami i oni też nie przypominają sobie takich słów o Jarosławie Kaczyńskim.

Czy władze nad spółką?

W swoim artykule naczelny "Gazety Polskiej" sugeruje jednak, że prawdziwe powody kłótni to jego zamiar powrotu do zarządu spółki wydającej tygodnik.

Wokół "Gazety Polskiej" przez cztery lata trwał spór dotyczący własności spółki. Jak pisze Sakiewicz, Janusz Miernicki przez cztery lata był jedynym członkiem zarządu, który mógł pozostać wpisany do Krajowego Rejestru Sądowego. Wiadomość o kandydowaniu Sakiewicza do zarządu spółki miała prezesa "zdenerwować".

Miernicki miał, jak relacjonuje Sakiewicz, "zapraszać do siebie prawników i szukać sposobu uniemożliwienia mu kandydowania". "W czasie, kiedy byłem już za granicą, powołał biegłego rewidenta, który miał uważnie przyjrzeć się podpisywanym przeze mnie umowom." - pisze Sakiewicz.

Ostatni numer?

- Nie wiem, czy redagowany przez mnie numer "GP" nie będzie moim ostatnim. Wprawdzie najnowsze wydarzenia wyglądają na samotny wybryk ustępującego prezesa, ale Bóg wie, jakie niespodzianki jeszcze nas czekają. Łatwo będzie poznać, co dzieje się z "Gazetą" (Polską - red). W tej, której nie akceptuję, nie ukaże się mój komentarz - napisał Tomasz Sakiewicz.

21 maja odbędzie walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki i kończy się kadencja Miernickiego. Prezes wydawnictwa i naczelny nie mają wątpliwości: ich przeciwnik nie nadaje się na swoje stanowisko.

Kolejna awantura wokół "GP"

To kolejna w ostatnich dniach awantura wokół "Gazety Polskiej". Kilka dni temu był skandal teczkowo - obyczajowy. Profesor Krzysztof Hejke, były dyrektor artystyczny "Gazety Polskiej" i mąż Katarzyny Hejke, zastępczyni naczelnego oskarżył prezesa IPN, że uwiódł mu żonę. Janusz Kurtyka miał posłużyć się do tego celu teczkami IPN, które miał udostępnić pani Hejke. Według prof. Hejke, to z tego źródła pochodziły informacje "Gazety Polskiej" o kontaktach arcybiskupa Wielgusa z SB.

Po informacjach prof. Hejke prokuratura wszczęła śledztwo, czy doszło do bezprawnego wykorzystania tajemnicy państwowej przez prezesa IPN.