TVP: Hanna Lis już u nas nie pracuje. Została zwolniona

- Telewizja Polska S.A. rozwiązała z dniem 24 kwietnia 2009 r. umowę o pracę z redaktor Hanną Lis - poinformowała telewizja w komunikacie. - Wytoczę proces o zerwanie ze mną umowy i o naruszenie dóbr osobistych przez szefa "Wiadomości" Jana Pińskiego - mówi Hanna Lis w rozmowie z Gazetą.pl. Piński pytany o zwolnienie dziennikarki odsyła do rzecznika prasowego TVP.

Z oświadczenia stacji wynika, że powodem zwolnienia było "poważne naruszenie zasad etyki dziennikarskiej". Lis miała "samowolnie" zmienić treść komunikatu odczytanego w "Wiadomościach". TVP nie spodobało się również to, że Hanna Lis bez zgody spółki udzieliła wywiadu prasowego.

"Kuriozalne naruszenie zasad w TVP. Wystąpię do sądu" | wideo

- Zgodnie z tym, czego się spodziewałam, wręczono mi wymówienie. Nie było to dla mnie zaskoczeniem - powiedziała Hanna Lis w rozmowie z portalem Gazeta.pl. Podkreśliła, że kontrakt z nią zerwano "w oparciu o całkowicie kuriozalny pretekst". - Pretekstem jest to, że złamałam zasady etyki dziennikarskiej TVP przez samowolną zmianę treści czytanego materiału - tłumaczy Lis, cytując fragment wręczonego jej wypowiedzenia.

- Tym "naruszeniem" było nieprzeczytanie przeze mnie nieprawdziwej informacji o tym, jakoby pani "prof. Lena Kolarska-Bobińska jest szefową Instytutu Spraw Publicznych". Otóż wówczas już nią nie była. To zdanie zostało dopisane bez mojej jakiejkolwiek wiedzy. Wbrew temu, co twierdzi szef "Wiadomości" pan Jan Piński - mówi Lis.

"Złamano elementarne zasady"

Według dziennikarki to sytuacja niespotykana w "jakimkolwiek newsroomie programu informacyjnego, gdzie prowadzący ma pełną kontrolę nad tym, co znajduje się w czytanych przez niego tzw. startówkach". - Dopisano mi to bez mojej wiedzy, nie poinformowano mnie do końca. Kiedy odkryłam ten dopisek, postanowiłam go nie czytać, bo łamał on elementarne zasady dziennikarskie. Nie przeczytałam tej informacji, bo była nieprawdziwa - dodaje.

Pytana, czy wie, kto był autorem dopisku, mówi, że mógł to być jeden z kierowników redakcji. - Z tego co wiem to był pan Krzysztof Trębski. To taki desant tygodnika "Wprost" - twierdzi Lis.

"Wytoczę proces"

- Absolutnie będę się od tej decyzji odwoływać do sądu. Na razie konsultuję tę sprawę z prawnikiem - mówi Lis. Dodaje, że bardzo poważnie rozważa wytoczenie procesu Janowi Pińskiemu, który "naruszył jej dobra osobiste poddając w wątpliwość jej rzetelność dziennikarską". - Za to najprawdopodobniej spotkamy się w sądzie. Moim adwokatem będzie mec. Jacek Dubois, z którym zresztą pan Piński przegrał już pięć procesów o naruszanie dóbr osobistych ludzi, których opisywał w materiałach we "Wprost" - podkreśla.

30 sekund z Pińskim

Pytana, jak wyglądało wręczanie jej wypowiedzenia, mówiła, że trwało to bardzo krótko. - Pan redaktor Piński powiedział, że sobie wykrakałam, bo, gdy zapraszał mnie na rozmowę, powiedziałam, że pewnie chce mi wręczyć wypowiedzenie - relacjonuje dziennikarka. - Sama rozmowa przy wręczaniu wypowiedzenia trwała 30 sekund.

- Przez ponad rok pracy w TVP nie mam sobie nic do zarzucenia. Swoją pracę wykonywałam absolutnie rzetelnie i zgodnie zasadami - podkreśla Hannna Lis. Jej zdaniem kontrakt z niż został zerwany z jednego powodu - eurowyborów.

Piński: Proszę pytać rzecznika

O okoliczności zwolnienia Hanny Lis zwróciliśmy się z pytaniem do szefa "Wiadomości" Jana Pińskiego. - Jeżeli pan chce się umówić na wywiad ze mną, proszę złożyć wniosek do rzecznika prasowego TVP - powiedział w rozmowie z Radiem TOK FM. Pytany, jak długo taki wniosek będzie rozpatrywany odpowiedział: "Nie wiem"