Na ulicach Lwowa, na podświetlanych tablicach, znalazł się herb faszystowskiej dywizji: żółty lew na niebieskim tle, otoczony trzema koronami. Pod nimi napisano: "Ukraińska dywizja Hałyczyna (SS Galizien - red.). Oni bronili Ukrainy".
Na tablicach nie napisano kto stoi za kontrowersyjną akcją. Władze miasta nie przyznają się do jej przeprowadzenia, choć zdaniem anonimowych ekspertów, z którymi rozmawiał "Koriespondent", jeśli nie jest napisane kto jest zleceniodawca projektu, to mogą stać za nimi właśnie władze Lwowa. Z kolei politycy Bloku Julii Tymoszenko nie wykluczają, że tablice wywieszono... na polityczne zamówienie Kremla. Deputowany Rady Najwyższej z BJUT Andriej Szkil uważa nawet, że za plakatami może stać słynny kremlowski specjalista od propagandy. - Nie wykluczam, że to Gleb Pawłowski i jego ludzie (...) Na Zachodniej Ukrainie wywieszają takie plakaty a na Zaporożu czerwone flagi. To czystej wody prowokacja - mówi ukraiński deputowany.
Polski MSZ zastanawia się nad reakcją w tej sprawie. Jak ustaliliśmy wiedzą już o tym nasze władze konsularne i MSZ w Warszawie.
Polska obwinia 14. Waffen-Grenadier-Division der SS o liczne akcje przeciwko naszym obywatelom w czasie wojny. Według polskich historyków to właśnie SS Galizien jest współodpowiedzialna za mord w Hucie Pieniackiej w lutym 1944 roku. Żołnierze tej formacji oskarżani są o popełnienie zbrodni wojennych w wielu innych zamieszkałych przez Polaków miejscowościach. Tylko w Hucie Pieniackiej zamordowano od 800 do 1200 osób narodowości polskiej oraz ukrywających się tam Żydów.
Ukraińscy nacjonaliści twierdzą, że akcją odwetową na mieszkańcach Huty Pieniackiej 28 lutego 1944 r. dowodzili Niemcy. Utrzymują, że nie ma dowodów, iż zbrodnię popełniła UPA i SS- Galizien.
W ostatnim czasie to kolejny przypadek skandalizującej "reklamy politycznej" na Ukrainie. Niedawno w Kijowie pojawiły się reklamy z mapą byłego Związku Radzieckiego, w granicach którego była Ukraina. Całość podpisano "Projekt Rosja". Reklama została jednak zdjęta z kijowskich ulic.