Bush prezydentem!!!

George W. Bush wygrał wybory w USA i będzie 43. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Dziś o 4 nad ranem Bush zapowiedział, że zrobi wszystko, by zakończyć ostre spory polityczne w Waszyngtonie

Bush prezydentem!!!

George W. Bush wygrał wybory w USA i będzie 43. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Dziś o 4 nad ranem Bush zapowiedział, że zrobi wszystko, by zakończyć ostre spory polityczne w Waszyngtonie

- Nas, Amerykanów, łączą wartości o wiele ważniejsze od różnic partyjnych - powiedział Bush w przemówieniu przed izbą niższą parlamentu stanowego Teksasu w Austin. Godzinę wcześniej wiceprezydent Gore uznał swą porażkę i wezwał Amerykanów, by poparli nowego prezydenta. Bush zapowiedział, że zrobi wszystko, by zakończyć okres ostrych sporów politycznych w Waszyngtonie i położyć kres brutalnej walce politycznej z ostatnich pięciu tygodni. Zapowiedział także, że w najbliższy wtorek spotka się w stolicy USA ze swym niedawnym rywalem Alem Gorem.

Godzinę przed wystąpieniem prezydenta-elekta Gore w wielkim, wspaniałym przemówieniu, które z pewnością trafi do historii, zakończył swą walkę o prezydenturę i życzył Bushowi, by "Bóg pobłogosławił jego rządy".

Po środowym orzeczeniu Sądu Najwyższego USA o nielegalności ręcznego liczenia głosów Gore stracił szansę na dalsze dochodzenie swych racji w sądzie. - To jest Ameryka: walczymy zaciekle, gdy stawka jest wysoka i zwieramy szeregi, gdy walka się kończy - stwierdził Gore. Po ponad pięciu tygodniach zaciętej, niekiedy niezwykle brutalnej walki politycznej i prawnej najdziwniejsze z dziwnych wyborów prezydenckich w USA dobiegły końca. Przez 36 dni prawnicy Gore'a próbowali doprowadzić na Florydzie do ręcznego przeliczenia części głosów wierząc, że to pozwoli Gore'owi na wygranie w tym stanie i przejęcie większości głosów w Kolegium Elektorskim USA. Tak się jednak nie stało - na drodze Gore'a ostatecznie stanął w środę Sąd Najwyższy. Od momentu, gdy dziś dziesięć minut po 3 nad ranem Gore wygłosił sakramentalne słowa: "Uznaję swą porażkę" - George W. Bush stał się oficjalnie prezydentem-elektem. Jego wybór 18 grudnia przez Kolegium Elektorskie będzie już tylko formalnością.

Gore w przemówieniu nie ukrywał, że nie zgadza się nieprzychylnym dla niego orzeczeniem Sądu Najwyższego USA o nielegalności ręcznego liczenia głosów na Florydzie. - Jestem nim rozczarowany, podobnie jak moi zwolennicy - mówił wiceprezydent w napisanym przez niego samego wystąpieniu. - Ale to rozczarowanie nie może przesłonić naszej miłości do tego kraju.

Prezydenta-elekta czeka teraz gorączkowe pięć tygodni do oficjalnej inauguracji 20 stycznia na schodach Kongresu USA w Waszyngtonie. W normalnych warunkach przejmowanie władzy trwa w Stanach Zjednoczonych dziesięć tygodni, teraz - o połowę krócej. Jeszcze w tym tygodniu prezydent Bush ogłosi zapewne swe pierwsze nominacje. Niemal na pewno znajdą się wśród nich: emerytowany generał Colin Powell na stanowisko szefa dyplomacji oraz Condoleezza Rice na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Oboje będą pierwszymi czarnymi Amerykanami na tych stanowiskach. Bush z pewnością zaprosi także do swej administracji przedstawicieli innych mniejszości, a także - by pokazać swą niechęć do podziałów partyjnych - kilku Demokratów.

Dla Ala Gore'a dzisiejsza noc oznacza koniec 25-letniej kariery politycznej w Waszyngtonie. Od 20 stycznia musi sobie poszukać pracy, choć wielu komentatorów uważa, że wspaniała mowa na zakończenie kampanii otwiera mu drogę do walki o nominację swej partii na kandydata na prezydenta za cztery lata.

Bartosz Węglarczyk, Waszyngton