- Ulica niepotrzebnie się zapycha. Mimo, że dalej nie ma samochodów i można byłoby jechać nagle pokazuje się czerwone światło i trzeba się zatrzymać chociaż nic nie jedzie - irytuje się Waldemar Turczyński.
Chodzi o sygnalizację na ul. Północnej. Postawiono ją, aby tramwaje mogły bezpiecznie wyjechać z krańcówki. Od czterech lat torowisko jest jednak nieużywane, ale światła pozostały. - Urzędnicy tłumaczą, że aby odkorkować miasto trzeba budować obwodnice. Częściowo się z nimi zgadzam, ale jest wiele miejsc, w których wystarczy tylko zdrowy rozsądek i troszkę chęci, żeby udrożnić drogę. Niestety urzędnikom nie chce się ruszyć zza biurek i powstają takie absurdy jak tutaj - mówi Grzegorz, łódzki taksówkarz.
Były pomysły, aby w niszczejącej krańcówce stworzyć muzeum MPK, restaurację, a nawet placówkę kulturalną. Od lat jednak wszystko kończy się na planach. Budynek niszczeje, a tory są nieużywane. - Ostatni liniowy tramwaj przejechał tą trasą 31 stycznia 2004 r. - mówi Bogumił Makowski z MPK.
Dlaczego nie zlikwidowano niepotrzebnego sygnalizatora? - Bardzo często w przypadku awarii tramwaje są kierowane tą trasę. Kierowcy nie pamiętają, że zgodnie z przepisami powinny przepuścić wyjeżdżający tramwaj. Postanowiliśmy więc, że zostawimy światła dla bezpieczeństwa - mówi Renata Borkowska-Kubiak, rzecznik Zarządu Dróg i Transportu.
- To jest jakiś absurd. My musimy stać w korkach bo urzędnikom nie chce się usunąć sygnalizatora. To pokazuje jak miasto jest przyjazne mieszkańcom. Urzędnicy wyrysowali sobie coś na kartce i trzymają się swojej decyzji. Wolałbym, żeby przyznali się do błędu i usunęli te światła. Jest wiele przejść dla pieszych, w których przyda się ona o wiele bardziej - denerwuje się Turczyński.