Jason Roe, twórca stron internetowych z Dublina, chciał zarezerwować bilet na stronie linii lotniczych Ryanair, kiedy na ekranie pojawiła się usterka - podaje CNN. Roe - myśląc, że umożliwia ona darmowy zakup biletu - zamieścił informację na swoim blogu oraz w serwisie społecznościowym Twitter. Wiele osób próbowało powielać to, co zrobił Roe, ale bez skutku. Szybko okazało się, że odkrycie blogera jest fikcją, o czym on sam również poinformował. Biletów nie dało się w ten sposób kupić.
W komentarzach na stronie Roe można było znaleźć trzy autorstwa pracowników Ryanaira. "Jesteś idiotą i kłamcą. Prawda jest taka, że rozpocząłeś jedną sesję i później drugą... Jesteś tak głupi, że nawet sam nie wiesz, jak to zrobiłeś!" - pisał jeden z nich. "Strona nie jest doskonała, życie nie jest doskonałe. Gdybyś w tym swoim żałosnym życiu pracował nad tak dużym projektem w tak trudnych warunkach i z tak niewielkimi środkami, wiedziałbyś, że najważniejszą rzeczą, nad którą się pracuje, są scenariusze zwykłych zachowań użytkowników, a nie poświęcanie czasu na rzeczy, które są mało prawdopodobne i nie przynoszą szkody" - dodawał inny.
Roe po adresach IP dotarł do źródła maili. Zostały one nadane z siedziby Ryanaira w Dublinie. - Ryanair potwierdza, że nasi pracownicy pisali na blogu - powiedział Stephen McNamara, rzecznik firmy, który nie widział w tym nic złego. - Zgodnie z polityką Ryanaira, nie należy marnować czasu i energii na korespondencję z idiotycznymi blogerami i Ryanair może zapewnić, że więcej takich sytuacji nie będzie. Niedorzeczni blogerzy mają swoje blogi dla siebie, a nasi pracownicy są zbyt zajęci obniżaniem kosztów podróży lotniczych - tłumaczył rezecznik.
Roe wyraził zdziwienie odpowiedzią Ryanaira: - Miałem nadzieję, że oficjalne stanowisko firmy będzie już w nieco innym tonie niż to, co zobaczyłem na swojej stronie. Według niego, to był mały problem, a reakcja firmy była przesadzona.
- Można sobie wyobrazić jak wielu klientów mogą stracić, jeśli będą ich traktować w ten sposób - dodał.
Reakcja przedstawicieli Ryanaira nie zaskoczyła przedstawicieli Stowarzyszenia Brytyjskich Biur Podróży (Association of British Travel Agents). Rzecznik Stowarzyszenia przyznał, że takie skargi go nie zdziwiły. - Oni zwykle odnoszą się do swoich klientów z pogardą. Wiemy, że Ryanair nie przykłada wielkiej wagi do relacji z klientami - przyznał Frances Tuke.