Remont spowodował zamknięcie ruchu drogowego i tramwajowego na ul. Piotrkowskiej. Mimo zapowiedzi, że potrwa tylko kilka miesięcy, przedłużył się do półtora roku. - W tym czasie straciliśmy klientów - argumentują kupcy. - Nie można było przejechać, ani przejść. To było nieporozumienie, żenada - wspomina w rozmowie z reporterką radia TOK FM Joanna Janowska, właścicielka jednej z restauracji przy ul. Piotrkowskiej.
Pierwszy pozew został już wysłany do sądu, kolejne posypią się niebawem. - Miasto jest zobowiązanie do wykonywania swoich czynności w sposób rozumny i racjonalny. Jeżeli całe śródmieście było wyłączone z ruchu przez 18 miesięcy, to jest to pozbawienie tych ludzi możliwości prowadzenia działalności. To jest zwykły czyn niedozwolony - mówi mec. Ryszard Marcinkowski.
- To, że ktoś wnosi roszczenie, nie znaczy, że zostanie ono uznane przez sąd za zasadne. Za wcześnie jest mówić o jakiejkolwiek odpowiedzialności - ripostuje Marzena Korosteńska z biura prasowego łódzkiego magistratu. Choć urzędniczka nie chce mówić, skąd miasto weźmie pieniądze na ewentualne odszkodowania, podkreśla, że "inwestor zawsze liczy się z kosztami społecznymi i zawsze jest na nie przygotowany".