PSL: " Przeciw bankom wszystkie chwyty są dozwolone"

- Chcemy pomóc firmom, które dały się wrobić jak dzieci. Banki powinny być instytucją zaufania publicznego, a nie siedliskiem hazardu - mówi Stanisław Żelichowski zapowiadając krucjatę PSL przeciwko bankom, przez które kilka firm straciło miliony złotych na opcjach walutowych.

Dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" donosi, że ludowcy szykują bezprecedensowe procesy przeciwko bankom. Razem z siedmioma firmami, które straciły miliony na opcjach walutowych, żądając unieważnienia umów opcji. PSL: Ws. banków wszystkie chwyty dozwolone

- Trzeba zrobić porządek z opcjami walutowymi - twierdzi Stanisław Żelichowski z PSL. - To nie jest tak, jak uważają niektórzy, że kilku frajerów z chciwości rzuciło się na opcje i teraz należy im się za to słuszna kara.

- Chcemy pomóc tym firmom, bo dały się wrobić jak dzieci. Banki są, a przynajmniej powinny być instytucją zaufania publicznego, a nie siedliskiem hazardu, które nie informuje o tym naciągniętych klientów - mówi Żelichowski

PSL będzie namawiało inne kluby poselskie, żeby ujawnić nazwy banków, pokrzywdzone firmy oraz dokładne kwoty, które zostały stracone: - To by oznaczało początek końca tych banków na terenie Polski, bo Polacy są narodem racjonalnym. Warto wiedzieć, czy szyld "bank" w niektórych przypadkach oznacza to samo co "kasyno". Grozi nam, że 50 mld złotych zostanie wyprowadzonych z systemu państwa - tłumaczy.

Problem opcji walutowych dotyczy tysięcy firm, które zakładały się z bankami, jaki będzie kurs euro. Obstawiały, że euro będzie się osłabiać. Część z nich robiła to, aby zabezpieczyć swoje eksportowe kontrakty. Inni opcje potraktowali jako okazję do szybkiego zarobku i przeszarżowali, wykupując je w wielu bankach.

PSL nie podaje na razie nazw spółek, które decydują się na sądową wojnę. To drugie podejście PSL do rozwiązania problemu opcji. Kilka dni temu rząd nie chciał zająć się pomysłem wicepremiera Waldemara Pawlaka, aby opcje unieważnić za pomocą jednej ustawić.

- Trzeba zrobić wszystko, przeciw bankom wszystkie chwyty są dozwolone - mówi Żelichowski.

Banki czują się jednak pewne swego. - Na pewno nie przegramy z firmami, które pod jeden kontrakt na 1 milion euro podpisały pięć umów z pięcioma różnymi bankami na opcje walutowe. Dołączaliśmy do umów tabelki, ile można zyskać, ile stracić przy zmianie kursów - tłumaczy w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" jeden z bankowców.