W najbliższych dniach Potoroczyn ma się dowiedzieć, jaki jego instytucja otrzyma budżet z Ministerstwa Kultury. Na wypadek, gdyby był znacząco mniejszy niż w zeszłym roku przygotował kilka wariantów planu oszczędnościowego. Oszczędzać trzeba będzie na pewno, bo jak tłumaczył Potoroczyn, nawet jeśli budżet byłby na ubiegłorocznym poziomie, straciłby 25-30 proc. ze względu na różnice kursowe.
- Mamy różne plany, żeby zminimalizować rozmiary strat. Pewne projekty przesuniemy w czasie z innych zrezygnujemy. Duży projekt obrasta mniejszymi, satelitarnymi. Może te satelitarne, będą miały mniejsze wsparcie. Także niektóre honoraria będą musiały spaść - mówił Potoroczyn.
Komentując fakt, że ministerstwo kultury musi zaoszczędzić 220 mln zł, a ministerstwo sportu tylko 36 mln zł Potoroczyn mówił: - Widocznie kultura nie może rywalizować ze sportem. Euro 2012 jest ważniejsze niż wydarzenia kulturalne. Nie podejmuję się oceny stopnia cięć w poszczególnych ministerstwach.
Jedną z dużych imprez jest Rok Polski w Izraelu. - Jestem zmuszony do oszczędności. W Izraelu będziemy przesuwać projekty w czasie. Te projekty, które nie zmieszczą się w latach 2008-2009 przesuniemy na 2010-2011. Duże koncerty zastąpimy mniejszymi - tłumaczył.
Potoroczyn zapowiedział jednak, że nawet w czasie kryzysu jego instytucja nie rezygnuje z nowych projektów. - Negocjujemy poważne przedsięwzięcie z bardzo poważnym przedsiębiorstwem. Chodzi o polski weekend na Trafalgar Square. To niezwykłe wydarzenie ma mieć miejsce 30 maja tego roku.
Zdaniem Potoroczyna kultury nie można marginalizować. - Uważam kulturę za dziedzinę gospodarki, a nie za kwiatek do kożucha. Bo dokąd zaprowadzą nas te wszystkie autostrady jeśli nie będzie kina, teatru, opery. Autostrady są potrzebne, ale dokądś muszą prowadzić.