Desperat zdjęty przez strażaków z kruchego lodu

Bydgoscy strażacy uratowali bydgoszczanina, siedzącego na cienkim lodzie, na środku Brdy.

Desperata zauważyli policjanci z ogniwa wodnego, patrolujący radiowozem okolicę Brdyujścia. Mężczyzna siedział na lodzie, na torze regatowym, 250 metrów od brzegu.

Najpierw funkcjonariusze próbowali porozmawiać z mężczyzną. Ten jednak nie reagował na żadne polecenia. Co chwilę przewracał się lub wstawał. Policjanci nie mogli się do niego zbliżyć. Mundurowi nie chcieli ryzykować spaceru po kruchym lodzie, aby sprowadzić mężczyznę na brzeg wezwali fachową pomoc. Kilka minut przed godz. 14 z bazy straży pożarnej przy ul. Pomorskiej wyruszył wóz strażacki ze specjalistycznym sprzętem, lodową deską na płozach służącą do ratowania ludzi na zamarzniętych stawach, rzekach i jeziorach.

- Jednocześnie wezwaliśmy pogotowie ratunkowe - mówi Andrzej Lussa, oficer dyżurny straży pożarnej.

Kiedy strażacy ustawiali swój sprzęt na brzegu, mężczyzna był wyraźnie rozbawiony całym zamieszaniem. - Zaczął coś krzyczeć o UFO, raz stawał na lodzie, a raz siadał, ale nie miał zamiaru dobrowolnie wrócić na brzeg - opowiadają strażacy.

Ratownicy postawili swoją deskę na lód, jeden z nich ułożył się na niej, a drugi ostrożnie popychał pojazd zabezpieczony długa liną. Strażacy dotarli do desperata i ułożyli mężczyznę na desce. Mundurowi stojący na brzegu za pomocą liny przyciągnęli wszystkich na brzeg.

Bydgoszczaninem natychmiast zajęli się lekarze, okazało, się, że 30-latek jest po wpływem narkotyków, został odwieziony do szpitala. - Zabierają mnie anioły - powiedział na pożegnanie strażakom.