Ekolodzy z klubu Gaja, mieszczącego się w Wilkowicach, wiedzą, że zbieranie makulatury może przynosić wspaniałe efekty. Od kilku lat prowadzą program "Zbieraj makulaturę, ratuj konie". Przyłączyło się do niego wiele szkół, organizacji, a nawet firm. Dzięki pieniądzom ze sprzedaży makulatury udało się już wykupić 30 koni, które miały trafić do rzeźni. Kilka z nich służy teraz dzieciom niepełnosprawnym w hipoterapii.
Niestety, ostatnio do klubu zaczęły napływać niepokojące sygnały. - Ludzie alarmują nas, że coraz więcej skupów surowców wtórnych w całym kraju rezygnuje z makulatury albo drastycznie obniża ceny np. do 1 gr za kilogram. To zjawisko będzie miało fatalne skutki - mówi Jacek Bożek, szef Gai.
Jego zdaniem, projekt klubu łączy w sobie różne pozytywne elementy: uczy szacunku dla środowiska, budzi zainteresowanie odzyskiwaniem surowców wtórnych oraz wrażliwość na los cierpiących zwierząt. Jego zamieranie będzie miało też fatalne skutki edukacyjne: młodzi ludzie będą mieli poczucie, że marnowali swój czas i zaangażowanie. Zbieranie makulatury ma też ważne znaczenie w czasie nadchodzącego kryzysu, bo oznacza oszczędność zamiast marnotrawstwa surowców wtórnych.
Swoje obawy ekolodzy opisali wczoraj w liście do premiera, prosząc, aby rząd zaangażował się w rozwiązanie tego problemu. - Oczekujemy odpowiedzi i konkretnych działań - mówi Bożek.