- W rozmowie z prezydentem uczestniczył Michaił Gorbaczow, który jest współwłaścicielem gazety, i jej redaktor naczelny Dmitrij Muratow - poinformował Kreml. Według relacji Muratowa, "Gorbaczow krzyczał na prezydenta".
- Mówił, że to błąd, że Miedwiediew od razu nie wysłał kondolencji rodzinom zabitych - relacjonował redaktor. - Miedwiediew odpowiedział, że nie chciał mówić o sprawie, bo to "utrudniłoby niezależne śledztwo prowadzone przez milicję" - mówił Muratow. Z jego relacji wynika, że prezydent chwalił opozycyjny dziennik.
- Kiedy powiedziałem, że po śmierci Politkowskiej zastanawiałem się nad zamknięciem gazety, Miedwiediew odparł: "Dzięki Bogu, że tak się nie stało" - opowiadał redaktor. - Ostro krytykujecie władze i o to chodzi. Nie musimy was lubić, ale musimy przyjąć krytykę - miał, według Muratowa, powiedzieć Miedwiediew.
Komentatorzy podkreślają, że prezydent Rosji zdecydował się na gest, na który nigdy nie pozwoliłby sobie Władimir Putin. Dlaczego doszło do spotkania z Muratowem? - To bardzo niezwykłe. Miedwiediew prawdopodobnie działał bez konsultacji z Putinem. To może być dowód na konflikt między przywódcami - twierdzi Masza Lipman z moskiewskiego Centrum Carnegie. Są tej bardziej sceptyczne głosy, według których zaproszenie Muratowa to zwykła zagrywka PR-owska.
Baburowa została zastrzelona 19 stycznia w centrum Moskwy , gdy wracała z konferencji prasowej. Wraz z nią zabito Stanisława Markiełowa - znanego prawnika i adwokata. - Nam regularnie co trzy lata zabijają dziennikarza . Anastazja to już szósta ofiara w naszej redakcji - mówił po tym ataku Siergiej Sokołow, wiceszef pisma.