O oficerze zrobiło się głośno po incydencie w Gruzji, z udziałem prezydenta. Gdy okazało się, że podczas feralnej strzelaniny, Lecha Kaczyńskiego ochraniali gruzińscy policjanci, a oficerowie BOR byli kilkadziesiąt metrów dalej, wybuchł skandal. Olszowcowi groziło nawet dyscyplinarne zwolnienie z Biura.
Jemu osobiście zarzucano, że zgodził się aby prezydent jechał samochodem, w którym nie było żadnego polskiego oficera ochrony. Mówiło się tez, że nie powinien był pozwolić, żeby samochód BOR jechało aż tak daleko za limuzyną z prezydentami. BOR też zgodził się na wyjazd, mimo że trasa nie została sprawdzona, ani zabezpieczona.
Od dwóch miesięcy wewnątrz Biura jest prowadzone w tej sprawie postępowanie.