Ekspert: problem leży w opłacie za transport

- Sytuacja jest poważna. Minister gospodarki ocenił, że ilości zapasów gazu zużywane są tak szybko, że istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski - mówi dr Filip Elżanowski z Uniwesytetu Warszawskiego, ekspert ds. energetyki.

Mariusz Piotrowski: - Minister gospodarki wydał decyzję, na mocy której od środowego wieczoru zmniejszone mają być dostawy gazu do największych polskich zakładów przemysłowych Zakładów Azotowych Puławy i PKN Orlen. Co ta decyzja tak naprawdę oznacza? Czy zapasy gazu są mniejsze niż początkowo zakładano i grozi nam kryzys gazowy?

dr Filip Elżanowski: Minister gospodarki na pewno podjął taką decyzję na podstawie dogłębnego monitoringu i ocenił, że ilości zapasów gazu, które ma Polska są zużywane tak szybko, że istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. To bardzo trudna decyzja i radykalny środek, który jest jednocześnie zabezpieczeniem interesów PGNiG w razie postępowań odszkodowawczych od przedsiębiorstw, którym ogranicza się dostęp do gazu. Takie działania zawsze poprzedzone są wnikliwą analizą i na pewno minister nie zrobiłby tego w celu uspokojenia nastrojów społecznych i sytuacji politycznej.

- Czyli sytuacja jest poważna?

- Musi być poważna. Jeśli minister gospodarki przyjął taki wniosek, muszą być spełnione przesłanki bezpieczeństwa energetycznego, bo nie wolno wydawać takiego rozporządzenia bez dokładnego sprawdzenia. Jeśli tak by zrobiono, naruszyłoby to zasadę proporcjonalności, oznaczałoby to też rażące przekroczenie kompetencji.

- Jaki przewiduje pan dalszy scenariusz rozwoju konfliktu Ukrainy z Gazpromem?

- Lada dzień zostaną podjęte oficjalne negocjacje między obiema stronami, ale faktyczne rozmowy toczą się już od dłuższego czasu. Są to rozmowy bardzo napięte, a główną kością niezgody jest opłata za transport. Przy obecnym transferze gazu podwyższenie stawki byłoby precedensem, a Gazprom boi się, że gdy aktualnie obowiązujące kontrakty się skończą, inne państwa wystąpią o zwiększenie opłat transferowych. Oceniam, że kompromis musi zapaść do końca stycznia, a w połowie przyszłego tygodnia odbędzie się "runda honorowa", oba państwa muszą zaprosić do siebie ekspertów UE. Na pewno zrobi to Ukraina, Rosja też musi to zrobić, w przeciwnym razie nakryje się "zasłoną" i UE zacznie podejrzewać, że ma coś do ukrycia.

Na całą sprawę warto też spojrzeć z perspektywy Gazpromu, który jest w tragicznej sytuacji i blisko ogromnych problemów z płynnością finansową. Bo skoro gaz nie dociera na Słowację, za te dostawy nie będą wypłacone pieniądze, a Gazprom już ma poważne trudności finansowe, które kryzys ukraiński jeszcze potęguje. Osobną sprawą są oświadczenia niektórych państw, które planują wystąpić z pozwami o odszkodowanie, a także to, że w kontraktach są kary umowne za nie wywiązywanie się ze zobowiązań.

- Czy zaangażowanie Unii Europejskiej w ten konflikt może przybliżyć pozytywne zakończenie?

- Na pewno tak, tym bardziej, że Ukraina i Rosja chcą zaangażowania UE, a sama Unia traktuje ten problem poważnie. Dodatkowo Ukraina chce pokazać, że UE nie jest zależna energetycznie tylko od Rosji, ale także od Ukrainy, która również jest partnerem strategicznym. Na początku wydawało się, że UE nie docenia zagrożenia - zdziwiłem się, kiedy usłyszałem prezydenta Francji Sarkozy'ego i premiera Czech Topolanka mówiących, że ten kryzys to problem biznesowy dwóch państw. Świadczy to o nieznajomosci własnej polityki energetycznej, pomylili się, albo ktoś wprowadził ich w błąd, bo te problemy bardzo szybko odbiły się na państwach UE. Dlatego Unia nie może przyjmować neutralnej roli, powinna wystąpić jako mediator, który będzie też narratorem tego konfliktu. Z drugiej strony UE jak i Polska nie powinna opowiadać się po żadnej ze stron, bo potem będziemy musieli odzyskiwać zaufanie któregoś z tych państw.

- Poważna sytuacja powinna teraz skłonić UE i Polskę do zintensyfikowania starań o znalezienie alternatywnych źródeł dostępu do gazu...

- Mam nadzieję, że tak się stanie, bo bagatelizowanie tej sprawy nie jest krokiem w dobrym kierunku. Wydaje się, że po ostatnim tak poważnym konflikcie ukraińsko-rosyjskim w 2006 roku nie wyciągnięto wniosków i ten kryzys spowoduje, że idea dywersyfikacji dostaw, a także alternatywnych źródeł energii zostanie wzięta na poważnie. Na razie wszystko pozostaje jednak w sferze deklaracji. Jest kilka pomysłów, które należałoby zrealizować, spośród których Gazoport jest najbardziej oczywistym rozwiązaniem. Sądzę, że UE też wreszcie poważnie podejdzie do tych postulatów.