Naczelnik Urzędu Skarbowego siedział za nic

Spektakularna porażka prokuratury: śledztwo przeciwko byłym dyrektorowi Izby Skarbowej, naczelnikowi Trzeciego Urzędu Skarbowego w Szczecinie i urzędnikom, którzy dla własnych korzyści mieli odraczać podatki baronom paliwowym, umorzone. Będzie słone odszkodowanie za dziewięć miesięcy w areszcie?

Aby zrozumieć tę sprawę, musimy cofnąć się w czasie do lata 2006 r. Śledczy, pod wodzą prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, szukają układu. Znajdują go m.in. w Trzecim Urzędzie Skarbowym w Szczecinie. To tam podatki rozlicza kilka firm paliwowych, których właściciele mają kłopoty z prokuratorami tropiącymi mafię paliwową.

Owe firmy wyjątkowo często korzystały z odroczeń wpłaty podatków. Prokuratura (sprawę prowadziła krakowska prokuratura apelacyjna, a później szczecińska prokuratura okręgowa) podejrzewała początkowo, że naczelnik Trzeciego Urzędu Skarbowego Jarosław J. brał łapówki od baronów paliwowych. Kilku podejrzanych w aferze zeznało bowiem, że za odroczenie podatków płaciło łapówki Stanisławowi B. - współwłaścicielowi biura doradztwa podatkowego. Ten w rozmowach z nimi powoływał się na naczelnika J. Później okazało się, że B. był samotnie działającym oszustem, wykorzystującym swe rozległe znajomości i wiedzę. Zarzut płatnej protekcji został mu więc zamieniony na oszustwo. Jednak zanim do tego doszło, naczelnik J. przesiedział w areszcie dziewięć miesięcy.

Latem 2006 r. prokuratura stawia kolejne zarzuty naczelnikowi J., a także dyrektorowi Izby Skarbowej w Szczecinie Antoniemu G. i trójce innych urzędników skarbowych: nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Sprawa jest sensacyjna: prokuratura twierdzi, że urzędnicy odraczali podatki, by... otrzymywać premie. Za odroczone płatności firmy musiały bowiem wnosić opłaty prolongacyjne, które trafiały na fundusz specjalny. Zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami, 20 proc. tego funduszu szło na premie urzędników.

- Firmom, które tropiliśmy, odraczano podatki. Sam BGM miał odroczonych płatności na 800 mln zł - mówi jedna z osób zaangażowanych w śledztwo. - Poza tym mieliśmy w ręku raport NIK i wyniki kontroli resortowej, z których wynikało, że w skarbówce były nieprawidłowości.

W kuluarach śledztwa mówi się, że to "Warszawa chciała ludzi z układu". Przez kolejne dwa lata prokuratura nie zdobyła jednak żadnych dowodów potwierdzających winę podejrzanych. Związek pomiędzy odroczeniami podatków a premiami jest niemożliwy do udowodnienia.

W dodatku biegła z zakresu rachunkowości i finansów stwierdziła, że odraczanie wpłaty podatków nie powodowało strat skarbu państwa. Wręcz przeciwnie - firmy rozwijały się, przez co odprowadzały do państwowej kasy większe podatki.

Decyzję o umorzeniu śledztwa podpisała prok. Elżbieta Adamiak-Sylwanowicz. - Czyny zarzucane podejrzanym nie zawierają znamion czynu zabronionego - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik szczecińskiej prokuratury okręgowej.

Mec. Marek Mikołajczyk, obrońca Jarosława J.: - Na pewno wystąpimy o odszkodowanie za niesłuszne aresztowanie, za złamanie kariery życiowej i rozłąkę z rodziną. Zastanawiamy się właśnie nad kwotą.