Na pierwszy rzut oka szopka w świątyni przy pl. Kościeleckich niczym się nie wyróżnia. Maryja i Józef pochylają się nad dzieciątkiem w żłóbku, stajenkę otaczają zwierzęta, Jezusowi kłaniają się pasterze i Trzej Królowie. Z konwencji wyłamuje się tylko bezgłowa (?) postać w białej szacie. To nie anioł. To lekarz. Z plakietki przewieszonej na szyi dowiadujemy się, że to specjalista od in vitro i klonowania.
Nad szopką, na niebieskim płótnie, przypięte trzy kartki z wydrukowanym napisem: "Chrystus przyszedł do nas w sposób naturalny, a nie przy pomocy fachowców".
Czyj to pomysł? - pytamy ojca Andrzeja Lemiesza, proboszcza parafii. - Mój - mówi, ale nie chce z nami rozmawiać. - Do "Gazety" nic nie powiem - ucina.
Kościół chętnie zabiera głos w dyskusji o metodzie sztucznego zapłodnienia. W Niedzielę Świętej Rodziny, obchodzonej po Bożym Narodzeniu, we wszystkich kościołach księża czytali list biskupów. Wierni usłyszeli m.in., że in vitro to "agresja wobec rodziny i życia ludzkiego" i że "w żadnym wypadku nie jest moralnie dozwolone uciekać się do zapłodnienia in vitro. Bóg i tylko Bóg jest Panem życia". Hierarchowie pouczyli też, że "dzieci są Jego darem, a nie jednym z dóbr konsumpcyjnych. Nie istnieje" prawo do dziecka "".
- Czy bożonarodzeniowa szopka to dobre miejsce do uprawiania publicystyki? - pytamy o. Wacława Oszajcę, jezuitę, byłego redaktora naczelnego miesięcznika "Przegląd Powszechny".
- Na siłę można by bronić tego napisu - mówi. - To jakoś siedzi w tradycji, choć bardziej publicystyczne zawsze były Groby Pańskie. Połączenie stajenki z poglądami na in vitro może razić, bo szopka nie jest dobrym miejscem na taki dialog czy spór. Adresowana jest głównie do dzieci, to one ją oglądają. Jak rodzic ma wytłumaczyć maluchowi, co oznaczają słowa: "Chrystus przyszedł do nas w sposób naturalny, a nie przy pomocy fachowców"?
- Tym bardziej że Jezus nie przyszedł na świat w sposób naturalny - zauważamy.
- Jezus został poczęty bez udziału mężczyzny. Oczywiście nie jest to naturalny sposób poczęcia - mówi o. Oszajca.
Szopki w innych kościołach w mieście nie wzbudzają takich kontrowersji. Kapłani stawiają na tradycyjne rozwiązania. - Szopka sama w sobie jest przesłaniem - mówi ks. Mariusz Kuciński, proboszcz parafii św. Mateusza w Fordonie. - Pokazuje wartość rodziny jako miejsca, gdzie człowiek wyrasta, poznaje miłość i jej doświadcza.
Bardziej kontrowersyjne szopki od lat stają w kościele Matki Boskiej Królowej Męczenników przy ul. Bołtucia.
Przygotowują je młodzi z Wiatraka. W tym roku tematem przewodnim jest hasło: "Otoczmy troską życie". - Tło szopki wykonała dla nas sześciolatka - mówi Sylwia Finc z Wiatraka, projektantka dekoracji. - Poprosiliśmy, by narysowała jak widzi swoje życie.
Dziewczynka namalowała rodziców, Jana Pawła II, ale też postaci z animowanych bajek i piosenkarkę Dodę. Na tym tle jest wyeksponowany krzyż, po którym płynie woda. Otaczają go odciski stóp: od maleńkich, dziecięcych, po stopy starca poruszającego się o lasce. Nie ma tu kontrowersyjnych tez, publicystyki. - W tym roku zrobiliśmy pogodną szopkę, chcieliśmy skupić się na tym, co w życiu dobre - mówi Finc. Ale jej zdaniem kościół od publicystyki uciekać nie powinien. Nawet w bożonarodzeniowych szopkach. - Kościół powinien ludzi pobudzać do myślenia - mówi dziewczyna. - Oczekuję, by wypowiadał się jasno i zdecydowanie w życiowych sprawach.
- Nie razi cię stwierdzenie o naturalnym przyjściu na świat Jezusa?
- Przecież nie tylko mąż i żona stwarzają dziecko, ale przede wszystkim Bóg, Duch Święty. Nie widzę tu kontrowersji - mówi Finc.
Informacje z Bydgoszczy . Polecamy: Depresję leczą... operacyjnie