Podkreśla, że sprawdzona została cała dokumentacja dotycząca pobytu w szpitalu matki, a potem również dziecka, oraz ta opisująca wszelkie czynności przy nich wykonane. - Ze strony personelu nie było żadnych uchybień, wszystko przebiegło zgodnie ze standardami - mówi Kozok. - Dyżurna położna asystowała przy pierwszym przystawieniu dziecka do piersi, wszystko było dobrze, nie działo się nic złego - podkreśla dyrektorka. - Nic nie wskazywało na konieczność przeniesienia chłopczyka na oddział patologii noworodków, był zdrowy, po urodzeniu dostał 10 punktów w skali Apgar. Nie mamy pojęcia, co mogło się stać, dlaczego dziecko nie żyje.
Nie wie tego na razie także prokuratura. - Nadal czekamy na wyniki dodatkowych badań, jakie zostały zlecone, bo w wyniku sekcji zwłok nie ustalono przyczyny śmierci dziecka - mówi Lidia Sieradzka, rzeczniczka prokuratury. Nie potrafi powiedzieć, kiedy te wyniki będą znane.
Przypomnijmy: do dramatu doszło w nocy z 3 na 4 grudnia. Alarm wszczęła pielęgniarka podczas obchodu. Około godz. 3 stwierdziła, że dziecko nie żyje. Podjęto reanimację. - Nie dała ona jednak rezultatu - mówi Kozok.
Ordynator oddziału noworodków natychmiast zawiadomił prokuraturę.