Do wczoraj zakłady cukiernicze i piekarnie miały czas, by powiadomić powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Kielcach, gdzie kupiły proszek do pieczenia, którego używały do produkcji pieczywa i wyrobów cukierniczych.
Jednym ze składników proszku jest kwaśny węglan amonu. Już wiadomo, że w jednej sprowadzonej do Polski z Chin partii tej substancji znajduje się szkodliwa melamina. To ten sam związek, który dodany w Chinach do mleka w proszku dla niemowląt spowodował ciężką chorobę i śmierć wielu dzieci.
W ubiegłym tygodniu rzecznik głównego inspektora sanitarnego Jan Bonder utrzymywał, że związek z felernej partii nie był używany do produkcji.
Tymczasem po przeprowadzonej na zlecenie GIS kontroli okazało się, że 100 kilogramów skażonego melaminą kwaśnego węglanu amonu trafiło do jednej z kieleckich hurtowni. Powiatowy sanepid próbował ustalić, czy można związek wycofać z rynku.
- Przepytaliśmy około 100 podmiotów, nikt nie ma już tego środka. Niestety, wszystko wskazuje na to, że został on już użyty do produkcji ciastek i pieczywa, bo trafił on do nas w czerwcu i lipcu - mówi Grażyna Majewska, dyrektorka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Kielcach.
Skażony proszek może jeszcze być w wyrobach pakowanych, głównie ciastkach. Specjaliści uspokajają jednak, że ich spożycie nie jest niebezpieczne dla zdrowia. - Jak się zmiesza proszek do pieczenia z mąką, tłuszczami, innymi składnikami, melamina zostanie rozcieńczona. Od zjedzenia pojedynczej paczki ciastek na pewno nic złego nikomu się nie stanie - zapewnia dyrektor Majewska. Ostatecznie sanepid nie nakazał wycofania ze sklepów ciastek. Podobne ustalenia poczynił importer felernego związku, firma Donauchem Polska z Poznania. "Stwierdzone wyniki zawartości melaminy w wodorowęglanie amonu (stosowanym standardowo jako składnik proszku do pieczenia) pozwalają domniemywać, że poziom melaminy w wyrobach końcowych nie zagraża bezpieczeństwu zdrowia człowieka" - czytamy w oświadczeniu Donauchem.
Co ciekawe, firma najpierw poprosiła chińskiego producenta o stanowisko, a ten zapewnił, że w jego wyrobach nie ma ani melaminy, ani mleka w proszku. Potem Donauchem zlecił badania dwóm niezależnym laboratoriom, które znalazły melaminę w chińskim węglanie amonu - od 81 do 128 miligramów na kilogram.
Specjaliści podejrzewają, że niebezpieczna melamina dostała się do spulchniacza przez zaniedbanie i jest zanieczyszczeniem produkcyjnym, a nie wynikiem świadomego oszustwa. W przeciwieństwie bowiem do mleka w proszku, gdzie melamina służyła obniżeniu kosztów produkcji, w tym przypadku nie ma to większego sensu.
Ani sanepid, ani firma Donauchem nie chcą ujawnić, która kielecka hurtownia sprzedawała proszek z melaminą.