Ewa Ciepluch trafiła na oddział otolaryngologiczny szpitala we wrześniu 2007 r. z przewlekłym ropnym zapaleniem migdałków podniebiennych. - Operacja odbyła się w pełnej narkozie. Podczas zabiegu do zamknięcia krwawiących naczyń krwionośnych w gardle użyto lancentronu, aparatu, który wytwarza prąd wysokiej częstotliwości. Jedną z jego elektrod, tzw. bierną, podkłada się pod ciało pacjenta. To właśnie ona spowodowała oparzenia na łydce - tłumaczy dr Jacek Schmidt, ordynator oddziału otolaryngologicznego.
Pacjentka opowiada, że gdy po godzinie wybudzono ją z narkozy i przewieziono do sali, poczuła swąd spalonego mięsa i potworny ból w prawej łydce.
- Na szczęście była wtedy przy mnie moja mama. Gdy zobaczyła ranę, o mało nie zemdlała. Natychmiast wezwała lekarza - mówi Ewa Ciepłuch.
Zwęgloną część podudzia opatrzono maściami i plastrami. Pacjentkę wypisano ze szpitala po 10 dniach. Na dalsze leczenie oparzonej łydki skierowano ją do Poradni Chirurgii Plastycznej przy Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Barlickiego.
- Musiałam tam kilka razy w tygodniu zgłaszać się na zabiegi, podczas których wycinano mi zwęgloną tkankę. Później otrzymałam skierowanie do szpitala na przeszczep skóry - kontynuuje pani Ewa.
Zabieg pobrania skóry z pośladka i przeszczepienia jej na zranioną łydkę przeprowadzono w szpitalu im. Barlickiego pod koniec ubiegłego roku.
- Niestety, skóra na łydce, w miejscu, które zostało poparzone, zapadła się i ma lekko siny, czerwono-brązowy kolor. Wygląda tak szpetnie, że wstydzę się w spódnicy wyjść na ulicę. Muszę chodzić w spodniach - żali się pacjentka.
- Od strony lekarskiej wszystko jest w porządku. Zabieg usunięcia migdałków się udał. To nie nasza wina, że podczas operacji wystąpiła awaria sprzętu. Nawet w najlepszych klinikach światowych zdarzają się tego typu sytuacje - mówi dr Robert Starzec, dyrektor szpitala MSWiA.
Problemu nie widzi także pełnomocnik szpitala, mec. Grzegorz Sitarz. W piśmie skierowanym do Ewy Ciepłuch napisał: "Po przeanalizowaniu okoliczności przedmiotowej sprawy nie widzę podstaw faktycznych i prawnych do uznania zasadności roszczeń".
- Nie miałam wyjścia. O pomoc musiałam poprosić znaną łódzką kancelarię prawniczą - mówi Ewa Ciepłuch.