Chodzi o to, że akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Żuromskiemu opiera się na zeznaniach przestępcy, który poszedł na współpracę z organami ścigania.
Informacje z Kielc . Polecamy: Raper wśród podejrzanych o handel ludźmi
To Arkadiusz T., ps. "Jezus", kielecki handlarz narkotyków. Gdy wpadł, zaczął sypać. Mówił, od kogo kupował, komu sprzedawał, a nawet kto w policji ostrzegał go przed akcjami wymierzonymi w dilerów. I zeznał m.in., że jednym z jego dostawców był warszawski raper "Żurom", od którego bezpośrednio lub za pośrednictwem poszukiwanego listem gończym Łukasza K. kupił łącznie 3 kg amfetaminy i 10 kg konopi. - Nawet kilkaset tysięcy osób mogło się odurzyć taką ilością narkotyków - podkreśliła w mowie końcowej prokurator Agnieszka Madej. I zażądała dla Żuromskiego 7 lat więzienia. Według niej świadek Arkadiusz T. jest wiarygodny, nie miał powodów, by kłamać i kogokolwiek pomawiać.
Innego zdania jest obrona. - Mówi ogólnikowo, ucieka od konkretów, bo wie, że są dla niego niebezpieczne - podkreślił mec. Edward Rzepka, obrońca Żuromskiego.
I zaatakował kielecką prokuraturę. Na terenie działania kieleckiego sądu okręgowego utarła się praktyka oburzająca, o której trzeba głośno powiedzieć. Praktyka opierania aktów oskarżenia na pomówieniach - "zeznaniach" - skruszonych przestępców. Samo w sobie to nie jest złe. Ale złe jest to, że prokuratura traktuje je jako jedyny dowód przestępstwa. Proszę sąd, aby przerwał ten zaklęty krąg - mówił Rzepka. I wniósł o uniewinnienie rapera. Żuromski podkreślił, że jest postacią medialną, znaną wśród młodzieży i byłby kompletnym idiotą, gdyby handlował narkotykami pod własnym pseudonimem. Raper ma 30 lat, jest także właścicielem firmy fonograficznej. W czerwcu wydał nową płytę "Poszukiwany, czyli rap z celi i wolności". Inspiracją do wydania albumu było jego aresztowanie. Teksty piosenek pisał, siedząc w celi.
Wyrok w poniedziałek.
Twierdzi, że kilka razy jeździł do Warszawy, by kupić narkotyki od "Żuroma", ale sam nigdy bezpośrednio nie odbierał od niego towaru. Raz miał to zrobić Grzegorz W., a kilka razy Łukasz K. Ten pierwszy się nie przyznaje, a drugi jest poszukiwany listem gończym. Na pierwszą transakcję do stolicy pojechali z nimi jeszcze inni koledzy z Kielc, którzy to poznali ich z "Żuromem".
Na pytanie, kto to był, "Jezus", odpowiedział w sądzie: - Nie znam ich nazwisk.
- Czy przed rozpoczęciem "współpracy" z Żuromskim słyszał pan o takim muzyku? Interesuje się pan hip-hopem? - pytał w sądzie obrońca "Żuroma".
- Nie, nie wiedziałem, że jest taki muzyk - odpowiedział T. Ale po chwili stwierdził jednak, że słyszał to nazwisko, ale się nie interesował jego twórczością.