"Rynek coraz mocniej obawia się, że ktoś nieładnie pogrywa i zarabia na spadkach kosztem Polaków. Przykłady? Choćby najświeższe - JP Morgan i UniCredit" - czytamy w "PB".
Jak wskazuje dziennik najbardziej zagrożony jest rynek walutowy. - Kilka dużych zagranicznych instytucji urządziło sobie prawdziwą zabawę naszą walutą - twierdzi Jacek Maliszewski Alpha Financial Services.
Jak to robią? Maliszewski wskazuje na wakacje, kiedy to zagraniczni inwestorzy kupili bardzo dużo opcji kupna euro/złoty i dolar/złoty. Jego zdaniem instytucje, które dokonały tego zakupu "trzymają nasz rynek w garści".
Inni sceptycznie podchodzą do tej koncepcji. - Nikt nie potrafi policzyć, ile wystawiono tych opcji. Rynek walutowy nie jest regulowany - mówi w rozmowie z "PB" Marek Rogalski z DM FIT.
Jednak anonimowo analitycy stawiają już śmielsze tezy: - Ewidentnie widać, że zagraniczne instytucje finansowe szukają haków na Polskę i nieobiektywnie przedstawiają nas w raportach - mówi "PB" anonimowy analityk dużej instytucji.
Problem spekulacji polską walutą rozwiązałoby wejście do strefy euro. Jednak proces ten wiąże się z obowiązkowym uczestnictwem w programie ERM II. Obecnie dwuletnim. W tym okresie złoty będzie jeszcze bardziej narażony na ataki. Dlatego ekonomiści po cichu liczą na to, że w wyjątkowej sytuacji kryzysu finansowego UE pójdzie nam w tej sprawie na rękę.