Grzegorz Napieralski przemawia | wideo
Politycy SLD popełnili błąd szumnego, przyjmującego formę przecieków, zapowiadania wystąpienia Grzegorza Napieralskiego na I Forum Samorządowym SLD. Im szumniej zapowiadamy, im więcej obiecujemy, tym większe rodzą się oczekiwania i tym uważniej obserwowane i słuchane jest dane wystąpienie.
Rozczarowujące wystąpienie. Głównym aktorem wystąpienia była zresztą kartka dzierżona przez Napieralskiego, kartka, do której raz na kilkadziesiąt sekund "dołączał" osobiście Napieralski . Tak, przewodniczący SLD odczytywał większość swego przemówienia z kartki, co jest dość znaczącym błędem polityka, który ma zamiar dokonać zmiany w czymkolwiek, zwłaszcza w sposobie porozumiewania się swego ugrupowania z wyborcami. Przewodniczący SLD czytał nawet fragmenty w rodzaju: "moja propozycja, drogie koleżanki i drodzy koledzy, jest taka...", a tego rodzaju treści może i powinien wypowiedzieć z pamięci nawet całkowicie nieprzygotowany prezenter!
Mówił wolno, wręcz hipnotycznie, co można było uznać za atut tego wystąpienia, ale mówił tak do czasu. Jak uczeń, który chce już wrócić spod tablicy do swojej ławki zaraz po wyrecytowaniu wiersza, Napieralski przyśpieszył w połowie wystąpienia. Nie towarzyszyło temu, niestety, urozmaicenie prezentacji o odpowiednie, znaczące akcentowanie, co spowodowało, że przekaz był z każdą minutą trudniejszy w odbiorze. Gdyby w taki sposób wygłaszał swoje expose premier Tusk, straciłby swych ostatnich słuchaczy gdzieś po dwudziestej minucie.
Nie dość, że Napieralski czytał wystąpienie, to jeszcze zdarzało mu się zawiesić wzrok na kartce na dłużej. Powodowało to, że w wystąpieniu pojawiały się wprawdzie pauzy. Ale nie te retorycznie znaczące - akcentujące pewne treści, a te związane z odszyfrowywaniem własnych notatek.
Poza tym, czytanie wystąpienia niesie ze sobą ryzyko pomyłek, które zestawione z niskim poziomem ekspresji mówcy tworzą - ogólnie mówiąc - nie najlepszy obraz. I tak Napieralski mówił, między innymi, o wchodzących w dorosłe życie osobach, które "nie tylko pamiętają (chwila ciszy)... nie tylko nie pamiętają stanu wojennego..." Podwójne zaprzeczenie w ogóle nie powinno znaleźć się w wystąpieniu publicznym. Jak widać - utrudnia nie tylko odbiór, ale i odczytywanie przemówienia... Napieralski omijał także przecinki nie stawiając ich, głosowo, np. we fragmencie "Warszawska polityka ugrzęzła w sporach o IPN agentów..."
Odnośnie treści wystąpienia, przewodniczący SLD przypominał sobie i innym dobre czasy, gdy jako radny miasta Szczecina walczył z prawicowym prezydentem o - między innymi - równe chodniki i nie zamykanie przedszkoli. Podkreślał także walkę SLD, ze sobą na czele, o utrzymanie państwowej służby zdrowia i telewizji publicznej.
Zapowiadał również, kogo w przyszłości doceni historia; w tym gronie znalazł się Wojciech Jaruzelski zestawiony w parze z docenianym - zdaniem Napieralskiego - Lechem Wałęsą, Mieczysław Rakowski zestawiony z Tadeuszem Mazowieckim, oraz Aleksander Kwaśniewski zestawiony - nie wiedzieć, czemu - z Jackiem Kuroniem. Niedoceniani politycy lewicy byli przedstawiani jako współautorzy okrągłostołowej bezkrwawej rewolucji.
Podsumowując, wystąpienie było pozbawione dynamiki mimo multimedialnie dynamicznej otoczki. Tak naprawdę oprawa techniczna jedynie podkreśliła oszczędność, wręcz ubóstwo ekspresji Napieralskiego. Treściowo odnosiło się w sposób ewidentny do najtwardszego elektoratu SLD, co ma się nijak do zapowiadanego komunikacyjnego otwarcia lewicy.
Oklaski zebranych na sali, nierówne i nie przyjmujące postaci jednolitej owacji, a jedynie formalnego, rytualnego przyklaśnięcia, były adekwatną recenzją wystąpienia przewodniczącego SLD.
Rafał Garpiel
*Autor jest pracownikiem naukowym Instytutu Socjologii UJ, trenerem komunikacji interpersonalnej, specjalistą w dziedzinie retoryki i erystyki.
Czytaj też:
"Napieralski wyjdzie jak z telebimu" - zdradzamy kulisy show SLD