Obama i McCain pojedynkowali się... na dowcipy

Barack Obama i John McCain pojawili się wspólnie w Nowym Jorku na kolacji wydanej przez Fundację Alfreda Smitha. Kandydaci na prezydenta zmierzyli się w pojedynku na dowcipy. Żartowali głównie z siebie nawzajem.

Na pierwszy ogień poszedł Barack Obama, który od Johna McCaina usłyszał pod swoim adresem kilka zjadliwych dowcipów. - Nie mogę się pozbyć wrażenia, że kilka osób na tej sali trzyma za mnie kciuki - powiedział kandydat Republikanów, po czy zwrócił się do obecnej na przyjęciu Hillary Clinton:" Jestem zachwycony, że cię tutaj widzę Hillary".

Przekonywał, że jego przeciwnik nie czuje urazy, po tym jak w debacie prezydenckiej nazwał go "tym tam". - On wcale się nie gniewa. Tak naprawdę nawet swojemu pupilowi dał imię na moją cześć. Nazwał go George Bush - powiedział McCain.

"Życzę Obamie wszystkiego najlepszego"

Jednocześnie senator z Arizony nie szczędził pochwał swojemu przeciwnikowi. - Polityczni oponenci nie potrafią często dostrzec zalet u swojego rywala. Ja dostrzegłem w Baracku Obamie wszystko, co najlepsze. Podziwiam jego liczne zalety, energię i determinację - stwierdził McCain. Dodał, że nie bez przyczyny tak wielu ludzi czerpie z niego inspirację. Zdaniem McCaina kandydat Demokratów nie tylko mówi o tworzeniu historii, ale sam ma już na nią imponujący wpływ.

- Były czasy, kiedy zaproszenie Afroamerykanina na obiad w Białym Domu wywoływało u wielu ludzi oburzenie. Na szczęście te czasy są dawno za nami - stwierdził. - Nie mogę życzyć mojemu przeciwnikowi szczęścia, ale życzę mu wszystkiego najlepszego - powiedział McCain i oddał miejsce na mównicy Barackowi Obamie.

"Gdzie sa moje greckie kolumny"

Kandydat Demokratów na początku nawiązał on do wrześniowej konwencji jego partii. - Byłem przekonany, że nasze dzisiejsze spotkanie odbędzie się na stadionie Jankesów. Czy ktoś mógłby mi powiedzieć co się stało z greckimi kolumnami, które zamówiłem? - pytał. Takie kolumny ozdabiały bowiem scenę, na której w czasie konwencji Obama wygłaszał finałowe przemówienie.

Zaraz potem mówił o miejscu, w którym obyła się kolacja: "Uwielbiam hotel Waldorf Astoria. Słyszałem, że z jego schodów widać drogę do Rosyjskiej Herbaciarni". Żart nawiązywał do słów republikańskiej kandydat na wiceprezydenta. Sarah Palin w jednym z wywiadów powiedziała, że "z jej domu na Alasce widać Rosję".

Obama nie zapomniał o obecnej na sali Hillary Clinton. - Ona jest głównym powodem, dla którego ostatnio przybywa mi siwych włosów - wskazał na swoją niedawną kontrkandydatkę.

"Mam na imię Steve"

Nie wszystkie żarty senatora z Illinois sala przyjęła z entuzjazmem. Goście "wybuczeli" dowcip o będącej w kłopotach firmie ubezpieczeniowej AIG. Obama stwierdził bowiem, że potrawy i wino zaserwowane na balu przypominają resztki z przyjęcia finansowego giganta.

Zacytował też pytanie zadawane przez Republikanów: Kim jest prawdziwy Barack Obama?

- Tak naprawdę urodziłem się w żłóbku - powiedział. Tłumaczył też, że w języku Suahili imię "Barack" oznacza "Ten Tam". - To imię wymyśliła osoba, która nigdy nie podejrzewała, że wystartuję na prezydenta - stwierdził. Zapowiedział też, że sztab ujawni wkrótce kilka niespodzianek. Jedną z nich podzielił się z gośćmi balu. - Moje drugie imię to "Steve". Nazywam się Barack Steve Obama - ogłosił.

Przypomniał też, że "niedawno telewizja FOX News oskarżyła go o posiadanie dwójki czarnych dzieci ze związku małżeńskiego".

"Jest wielu ludzi, którzy nas potrzebują"

Na koniec Obama zwrócił się do Johna McCaina: "Jestem dumny, że mogę z tobą stać ramię w ramię". - Pomimo dzielących nas różnic jesteśmy częścią czegoś większego niż partie polityczne. Należymy do wspólnoty, jesteśmy obywatelami jednego kraju, wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi. W tym kraju jest wielu ludzi, naszych braci i sióstr, którzy nas bardzo potrzebują - podsumował kandydat Demokratów.